Według sieci telewizyjnej NTV, w samym Stambule zginąć miało 11 ludzi. Tureckie władze do tej pory nie podały żadnego oficjalnego bilansu ofiar. Ulewne deszcze, od poniedziałku padające na północnym zachodzie Turcji, spowodowały w środę chaos komunikacyjny pod Stambułem. Na prowadzącej do miasta głównej autostradzie utknęły dziesiątki samochodów. Zalane zostały dzielnice na obrzeżach miasta, głównie w europejskiej części Stambułu, w rejonie międzynarodowego portu lotniczego. Mimo kłopotów, ruch na lotnisku Ataturk odbywa się jednak normalnie. Autostrada zalana została na długości ponad kilometra. W niektórych punktach tej trasy poziom wody sięga dwóch metrów. Część kierowców wspięło się na dachy samochodów, czekając na pomoc. Przed południem w środę władze Stambułu zapewniały, że wszystkich z nich udało się uratować. W akcji ratunkowej w Stambule uczestniczy sześć śmigłowców, wspierających ponad ośmiuset strażaków. Zdaniem władz takiej klęski Stambuł nie przeżywał od co najmniej 80 lat. Władze miejskie rano w środę wezwały obywateli by pozostali w domach. Czasowo zamknięte zostały dwie autostrady, prowadzące ku przejściom granicznym z Grecją i Bułgarią. Na północnym zachodzie kraju fala powodziowa spowodowała śmierć co najmniej dziewięciu ludzi - wynika z najnowszych danych, przekazywanych przez tureckie media. Najwięcej ofiar - sześć osób - zanotowano w miejscowości Saray na zachód od Stambułu; w Saray także trzy inne osoby uznawane są za zaginione. Powódź spowodowała też olbrzymie straty materialne: zniszczonych zostało wiele domów, trakcja energetyczna, drogi i mosty. Na autostradzie Saray-Bahcekoy zniszczone zostały dwa mosty.