O przebiegu działań mówił w rozmowie z BBC James Heappey, minister sił zbrojnych Wielkiej Brytanii. Jak przekazał, w nocy brytyjskie odrzutowce przeprowadził ataki na dwa cele w Jemenie, w tym czasie amerykańskie wojsko zaatakowało 12 innych miejsc. Heappey wskazał, że operacja była "ograniczona, proporcjonalna i konieczna" w kontekście obrony okrętów i statków na Morzu Czerwonym. Zapowiedział, że kolejne ataki nie są planowane. - Działanie wiązało się z ogromnym ryzykiem i wszyscy powinniśmy być bardzo dumni z tego, co zrobiliśmy w nocy - mówił. W tym samym czasie Centralne Dowództwo USA przekazało, że łącznie w ataku uderzono w ponad 60 celów w 16 lokalizacjach. Wskazano, że celami były składy amunicji, węzły dowodzenia i kontroli, wyrzutnie, a także zakłady produkcyjne. UE włączy się w spór? Niemcy: Naszym celem pozostaje deeskalacja napięć W czwartek portal Politico donosił, że Bruksela planuje wysłać co najmniej trzy okręty wojenne na Morze Czerwone. Powołując się na nieoficjalne informacje podano, że operacja UE miałaby rozpocząć się pod koniec lutego i trwać przynajmniej rok. Operacja miałaby się odbyć pod przewodnictwem Francji. W skład misji weszliby przedstawiciele dziewięciu innych państw: Belgii, Danii, Francji, Niemiec, Grecji, Włoch, Holandii, Portugalii oraz Norwegii (jako jedynego kraju spoza UE). Po nocnym ataku ministerstwo obrony Niemiec wydało oświadczenie, w którym potępiono działania Huti na Morzu Czerwonym. "Dzisiejsza reakcja USA i Wielkiej Brytanii skierowana na cele wojskowe Huti w Jemenie ma zapobiec dalszym atakom i jest zgodna z Kartą Narodów Zjednoczonych. Naszym celem pozostaje deeskalacja napięć i przywrócenie stabilności na Morzu Czerwonym" - wskazano. Wspólny atak na cele Huti w Jemenie. Rebelianci nie zamierzają przerywać ostrzałów W nocy z czwartku na piątek USA i Wielka Brytania przeprowadziły ataki na cele Huti w Jemenie. Zgodnie z oświadczeniem brytyjskiego resortu obrony, działania zostały zaplanowane, tak by "zminimalizować ryzyko dla ludności cywilnej". Odpowiedzialnym za zarządzanie ataków w Jemenie miał być sekretarz obrony USA Lloyd Austin, który obecnie przebywa w szpitalu. Prezydent USA Joe Biden wyjaśnił, że wsparcie nalotów zapewniły Holandia, Kanada, Australia i Bahrajn. Mohammed Abdulsalam, rzecznik rebeliantów Huti zapowiedział, że działania wymierzone w izraelskie statki, kierujące się do portów palestyńskich nie zostaną przerwane. Oficjalnie rzecznik wspieranego przez Iran ruchu Huti Jahaja Sari powiadomił, że w trakcie ataków zginęło pięciu bojowników, a sześciu zostało rannych. Huti od 19 listopada prowadzi ataki na statki znajdujące się na Morzu Czerwonym. Rebelianci wskazują, że jest to ich wparcie dla Hamasu, który walczy z Izraelem. Jeszcze w grudniu zapowiadali, że zamierzają prowadzić ostrzał wszystkich statków, dopóki Izrael nie zakończy działań w Gazie. Ataki zakłóciły handel międzynarodowy na kluczowej trasie między Europą a Azją. Źródła: BBC, CNN, AFP, The Guardian *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!