Na wczorajszej konferencji prasowej po spotkaniu z prezydentem George'em W.Bushem, premier Izraela Ariel Szaron powiedział, że reforma władzy (Autonomii) jest "koniecznym warunkiem postępu w procesie politycznym". Wysoki funkcjonariusz izraelski powiedział później, że Stany Zjednoczone zgodziły się, iż proces pokojowy nie będzie możliwy tak długo, jak długo Jaser Arafat pozostanie szefem Autonomii Palestyńskiej. Jednak sekretarz Stanu Colin Powell powiedział dzisiaj: "Rozmawialiśmy o potrzebie reformy w Autonomii Palestyńskiej, ale nie wdawaliśmy się w żadne szczegóły co do tego, jakie mogłyby być warunki czegokolwiek". Izrael nie wyklucza kolejnej wielkiej ofensywy Premier Ariel Szaron, który po poniedziałkowym zamachu palestyńskim pod Tel Awiwem przerwał wizytę w USA i wraca do Izraela, zwołał na dzisiejszy wieczór pilne posiedzenie gabinetu w węższym składzie. Na posiedzeniu ma zapaść decyzja, w jaki sposób Izrael odpowie na wczorajszy palestyński atak na popularną dyskotekę w Riszon Lecion, w którym poza zamachowcem-samobójcą zginęło co najmniej 14 Izraelczyków, a blisko 60 zostało rannych. Gabinet, w skład którego wchodzą głównie szefowie partii tworzących koalicję rządzącą, zbierze się w bazie lotniczej niedaleko lotniska Ben Guriona, gdzie wyląduje samolot premiera. Początek spotkania zaplanowano na godz. 22. czasu lokalnego (21. czasu warszawskiego). Członkowie delegacji towarzyszącej Szaronowi powiedzieli dziennikarzom, że jednym z głównych tematów ma być sprawa wydalenia z terytoriów palestyńskich przywódcy Palestyńczyków Jasera Arafata. Na konferencji prasowej przed odlotem do Izraela Szaron obarczył go bezpośrednią odpowiedzialnością za zamach. Rzecznik izraelskich sił zbrojnych Ron Kitri powiedział, że armia liczy się z tym, iż rząd zleci jej ofensywę podobną do "Muru Obronnego". Już wczoraj o takiej ewentualnością mówił szef izraelskiego sztabu generalnego Szaul Mofas. Ostrzegł, że jeśli nadal będzie dochodzić do aktów terroryzmu, ofensywa na obszarach palestyńskich może być większą nawet od "Muru Obronnego". Arafat nakazuje walkę z terroryzmem Jaser Arafat nakazał palestyńskim służbom bezpieczeństwa udaremnianie "wszelkich operacji terrorystycznych", wymierzonych przeciwko izraelskiej ludności cywilnej - poinformowały dzisiaj władze Autonomii Palestyńskiej. Nie ma jeszcze reakcji izraelskiej. W przeszłości władze Izraela, oskarżające przywódcę Palestyńczyków o wspieranie terroryzmu, nie przyjmowały podobnych oświadczeń, domagając się nie słów, lecz czynów. USA: Autonomia powinna mieć nowego przywódcę Stany Zjednoczone zaczęły podzielać pogląd Izraela, że musi powstać nowe przywództwo Autonomii, zanim zacznie się rozmawiać o pokoju i powstaniu niepodległego Państwa Palestyńskiego. Te opinie wyraził jeden z członków izraelskiej delegacji, która teraz, wraz z premierem Arielem Szaronem pospiesznie wraca do Jerozolimy. Atak izraelski na Tulkarem Izraelskie śmigłowce zaatakowały dzisiaj obóz uchodźców palestyńskich w Tulkarem na północy Zachodniego Brzegu - poinformowali świadkowie. Lecący nimi żołnierze ostrzelali domy z ciężkich karabinów maszynowych. Armia izraelska wycofała się wczorah po południu z Tulkarem, do którego weszła tego samego dnia o świcie. Według izraelskich źródeł wojskowych, zatrzymała tam około 40 Palestyńczyków, w tym 20 poszukiwanych przez Izrael. Źródła izraelskie i palestyńskie poinformowały dzisiaj po południu, że w czasie jednego z ostatnich wypadów do Tulkarem armia izraelska aresztowała przywódcę islamskiego ruchu palestyńskiego Hamas z rejonu Tulkarem. Zamachowiec-samobójca zdetonował bombę koło Hajfy Palestyński zamachowiec samobójca zdetonował dzisiaj bombę koło przystanku autobusowego w pobliżu miasta Hajfa na północy Izraela. Zamachowiec zginął. Nie ma innych ofiar - podała izraelska policja. Bomba wybuchła prawdopodobnie przedwcześnie. Na pobliskim przystanku koło skrzyżowania Megiddo stała grupa izraelskich żołnierzy, którzy, jak podało izraelskie radio, mogli być celem zamachu. Był to już drugi zamach w Izraelu w ciągu ostatnich 12 godzin. Zamach bombowy w Riszon Lecion - co najmniej 14 zabitych Co najmniej 14 osób zginęło, a 60 innych zostało rannych wczoraj wieczorem w zamachu bombowym w Riszon Lecion, 15 km na południe od Tel-Awiwu. Stan wielu rannych lekarze oceniają jako krytyczny. Na wieść o tragedii szef rządu izraelskiego Ariel Szaron przerwał wizytę w Stanach Zjednoczonych i wraca do kraju. Już zapowiedział zmasowany odwet za wczorajszy zamach. Zamachowiec-samobójca, prawdopodobnie Palestyńczyk, zdetonował silny ładunek wybuchowy w klubie nocnym, znajdującym się na ostatniej kondygnacji trzypiętrowego domu w centrum tego 100-tysięcznego miasta. Część budynku zawaliła się. Według francuskiej agencji prasowej AFP i libańskiej telewizji Al Manar, do zamachu przyznała się radykalna organizacja islamska Hamas. Władze Autonomii Palestyńskiej potępiły atak, podkreślając, że jego organizatorzy działali przeciwko interesom narodu palestyńskiego. Do zamachu doszło w czasie, gdy w Waszyngtonie trwało spotkanie prezydenta USA George'a W. Busha z premierem Izraela Arielem Szaronem. Odpowiedzialnością za zamach Szaron obarcza przywódcę Autonomii Palestyńskiej Jasera Arafata. - Niemożliwy jest jakikolwiek polityczny postęp w procesie pokojowym, gdy partnerem jest skorumpowana i sprzyjająca terroryzmowi strona. Ten zamach to kolejny dowód prawdziwych intencji przywódcy palestyńskiej autonomii - uważa Szaron. Premier Izraela oświadczył, że jego kraj nie ulegnie szantażowi i nie spocznie dopóki nie wykorzeni palestyńskiego terroryzmu. - Nie skończyliśmy jeszcze naszej pracy. Walka trwa i będzie trwać dopóty, dopóki ci, którzy myślą, że mogą coś osiągnąć uciekając się do terroryzmu, przestaną istnieć - podkreślił szef rządu izraelskiego przed odlotem z Waszyngtonu. Według izraelskiego premiera, masakra w Riszon Lecion "dowodzi, jakie są prawdziwe intencje tych, co stoją na czele Autonomii Palestyńskiej". Jak się ocenia Bush i Szaron nie zbliżyli wczoraj swoich stanowisk w co najmniej dwóch kluczowych sprawach. Po pierwsze - w kwestii tempa przygotowań do powstania Państwa Palestyńskiego. Szaron twierdzi nadal, że dyskusja na ten temat jest przedwczesna. Po drugie - w sprawie udziału w rozmowach przywódcy Palestyny Jasera Arafata. Obaj politycy zgodzili się właściwie tylko co do tego, że Autonomia Palestyńska powinna się reformować, a jej kierownictwo powinno stać się bardziej demokratyczne i mniej podatne na korupcję. Zdaniem komentatorów w Waszyngtonie, wczorajszy wybuch w Izraelu może cofnąć starania o powrót do stołu negocjacji o co najmniej parę tygodni. Prezydent Bush zadeklarował powrót na Bliski Wschód szefa CIA George Tenneta, który ma pomóc w odbudowie palestyńskich struktur bezpieczeństwa. Trudno to jednak nazwać nowiną. Misję Tenneta zapowiadano już w czasie podróży Colina Powella na Bliski Wschód. Jak pisze dziś "The Washington Post" sytuacja komplikuje się coraz bardziej i obnaża to tylko słabość polityki Białego Domu wobec konfliktu. ONZ: Zgromadzenie Ogólne potępia Izrael Zgromadzenie Ogólne NZ większością głosów potępiło Izrael za kilkutygodniową ofensywę na terytoriach palestyńskich i odmowę współpracy z ONZ-owską komisją ds. doniesień o masakrze ludności w obozie uchodźców w Dżeninie. Dokument potępia "atakowanie przez Izraelczyków ludności palestyńskiej, do czego doszło w wielu palestyńskich miastach, a zwłaszcza w obozie uchodźców w Dżeninie" - jak stwierdza się w rezolucji. Rezolucję zaproponowały kraje arabskie. Wczoraj poparło ją 74 delegatów, 54 wstrzymało się od głosu, a 4 było przeciwko, w tym Stany Zjednoczone, zdaniem których dokument jest "jednostronny i niewyważony". Ambasador Izraela wzywał do odrzucenia rezolucji, nazywając ją "tragiczną pomyłką".