Tysiące kierowców i pasażerów tkwiło w korku od piątku. "To, co się wydarzyło, to dobra lekcja dla wszystkich służb. Powinny one pracować na drogach, a nie w dobrze ogrzanych biurach. Żądam wyciągnięcia wniosków, czy drogi są należycie przygotowane, gdyż zima dopiero się zaczęła" - powiedział Puczkow w wystąpieniu telewizyjnym. Według ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych paraliż na drodze nastąpił w warunkach silnych opadów śniegu i przy minus 5 stopniach Celsjusza. W pojazdach utkwiło prawie cztery tysiące osób. Najgorsza sytuacja panowała w rejonie Tweru, położonego 160 km od Moskwy. Władze twierdzą, że zapewniły kierowcom i pasażerom ciepłe posiłki i pomoc medyczną oraz miejsca, gdzie mogli się ogrzać. Jednak minister Puczkow przyznał, że nie wszędzie pomoc dotarła. "Mieliśmy problemy, aby zapewnić kierowcom żywność, wodę i lekarstwa" - dodał. "Ma się wrażenie, że istnieją dwie Rosje. Ta z ekranów telewizyjnych i ta rzeczywista" - skomentował sytuację przedstawiciel związku zawodowego drogowców Walerij Wojtko, cytowany przez internetowy portal "Gazeta.ru". Na poniedziałkowej naradzie premier Rosji Dmitrij Miedwiediew skrytykował miejscowe władze za niedostateczne działania. "Jest jasne, że opady śniegu są nieuniknione, lecz trzeba działać w sposób operatywny i nie dopuszczać do tego rodzaju wydarzeń" - podkreślił. 700-kilometrowa trasa z Moskwy do Petersburga jest jedną z głównych arterii drogowych europejskiej części Rosji.