Agencja Associated Press powołując się na amerykańskie władze podaje, że resztę załogi stanowili obywatele Stanów Zjednoczonych. Statek "El Faro" płynął z Jacksonville na Florydzie do Puerto Rico. Amerykanie podkreślają, że statek jest uszkodzony i nabiera wody. Jednak jeszcze w piątek wieczorem podawano, że załodze udawało się powstrzymać przeciek. "Postaramy się tam dotrzeć i uratować ich. Zamierzamy działać do granic naszych możliwości" - powiedział AP przedstawiciel amerykańskiej straży przybrzeżnej Mark Fedor. Dodał, że w miejscu, gdzie najprawdopodobniej znajduje się statek panują ciężkie warunki pogodowe, a fale mają tam po dziewięć metrów wysokości. Szacuje się, że silny wiatr zniszczył pokładowy sprzęt do komunikacji. Tymczasem huragan Joaquin w sobotę zaczął oddalać się od Bahamów. Szacuje się, że mimo iż siła jego wiatru słabnie to jednak nadal może zagrozić terytorium na wschodnim wybrzeżu USA. Żywioł na samych Bahamach dokonał poważnych zniszczeń, a lokalne władze oceniają, że szacowanie szkód i ich usuwanie potrwa przez kilka najbliższych dni.