Dodał również, że zespoły mają za zadanie przeszukać i rozpoznać teren, ustalić miejsce przetrzymywania i w razie czego odbić dziennikarzy. Dziennikarz TVN24 Marcin Firlej i wysłannik Polskiego Radia Jacek Kaczmarek zostali w poniedziałek zatrzymani przez uzbrojonych Irakijczyków w okolicach miejscowości Al-Hillah na północ od Nadżafu, ponad 100 km od Bagdadu. Firlej był przydzielony do oddziału amerykańskiej piechoty morskiej, a Kaczmarek do oddziału wojsk, który jeszcze nie został przerzucony w rejon Zatoki Perskiej i czeka w Europie na wysłanie w ten rejon. Wczoraj jechali jednym samochodem w konwoju kilku pojazdów z Nasiriji do Karbali. Relacje zdarzenia pochodzą od pozostałych trzech wysłanników TVN i TVN24. Piotrowi Piłatowi, Maciejowi Worochowi i Adrianowi Półrolniczakowi udało się uciec do najbliższej jednostki US Marines. Korespondenci RMF FM: jeśli są w rękach miejscowych władz albo wojsk, nie powinno im się stać nic złego Przypadki zatrzymania dziennikarzy przez irackich żołnierzy zdarzały się już podczas wojny nie raz, o czym najlepiej wiedzą specjalni wysłannicy RMF FM do Bagdadu. Jak oceniają specjalni wysłannicy RMF do irackiej stolicy, zatrzymanym polskim reporterom, jeśli są w rękach miejscowych władz albo wojsk, nie powinno stać się nic złego. To nie pierwszy przypadek zatrzymania dziennikarzy w Iraku. Na południu kraju zatrzymano już bowiem Włochów, Francuzów i Australijczyków. Pod eskortą przewieziono ich do Bagdadu, konfiskowano sprzęt i paszporty, zabraniano im pracy dziennikarskiej i nie pozwalano nawet kontaktować się z krajem. Ale poza tym - jak mówią specjalni wysłannicy RMF - są traktowani dobrze. Mieszkają wraz z innymi zagranicznymi dziennikarzami w hotelu "Palestina". Przemysław Marzec i Jan Mikruta przypominają, że Irakijczycy na początku ich pobytu w Bagdadzie ostrzegali ich, że każdy, kto złamie zasady i nakazy będzie pracował na własną rękę, a jeśli będzie chciał opuścić Bagdad zostanie potraktowany jak jeniec wojenny. Według irackich władz bowiem, każdy, kto znajduje się w kraju bez wiz w paszporcie, łamie po prostu prawo. - Ale nasza sytuacja w Bagdadzie, gdzie jesteśmy już od 1,5 miesiąca, jest zupełnie inna; jesteśmy tu legalnie akredytowani przy ministerstwie informacji - mówi Przemysław Marzec i dodaje: "Nasi koledzy wiz nie mieli". Teraz, kiedy Amerykanie twierdzą, że kontrolują drogi dojazdowe do Bagdadu, przewiezienie Jacka Kaczmarka i Marcina Firleja do Bagdadu może być niemożliwe. Premier: amerykańskie zespoły poszukują polskich dziennikarzy Premier Leszek Miller poinformował dzisiaj w rozmowie radiowej, że "amerykańskie zespoły zadaniowe rozpoczęły akcję poszukiwania polskich dziennikarzy"; mają one za zadanie ustalić miejsce ich przetrzymywania, "a w razie potrzeby przystąpić do akcji". Szef rządu powtórzył, że polskie władze skontaktowały się z placówkami dyplomatycznymi krajów, które są zaangażowane w operacji w Iraku. Dodał, że ma na myśli Amerykanów i Brytyjczyków. Skontaktowano się także ze służbami dyplomatycznymi Kuwejtu. Premier poinformował też, że będąc w Turcji rozmawiał z sekretarzem stan w tureckim MSZ, który towarzyszył mu w tym czasie, gdy dowiedział się o kłopotach polskich dziennikarzy. - Uzyskałem przyrzeczenie, że Turcy także wykorzystają swoje możliwości - podkreślił. Miller dodał, że do tej pory nie ma żadnych informacji o losie polskich dziennikarzy, ale wyraził nadzieję, że stosowna informacja może nadejść w każdej chwili. - Ufam, że polscy dziennikarze będą wolni i nic im się nie stanie. Chcę powiedzieć, że cały czas akcja jest monitorowana, jesteśmy w stałym kontakcie, jeśli tylko napłyną jakieś nowe informacje, to opinia publiczna się o tym dowie - zapowiedział premier. Szmajdziński: Amerykanie obiecali pomóc polskim dziennikarzom Władze amerykańskie pomogą dwóm polskim dziennikarzom zatrzymanym wczoraj przez uzbrojonych Irakijczyków w okolicach miejscowości Al-Hillah. Dowództwo operacji nie chce informować o szczegółach akcji - oświadczył minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński. - To jest polecenie, które zostało wydane przez (amerykańskiego) sekretarza obrony i przez Narodową Radę Bezpieczeństwa po dostarczeniu przez nas informacji o tym wydarzeniu. Działania podejmujemy na rozkaz dowództwa operacyjnego sił koalicyjnych w Tampie (na Florydzie) - powiedział Szmajdziński. Szef MON poinformował, że przystąpiono już do akcji rozpoznawczo-poszukiwawczej, ale nie zdradził szczegółów jej przebiegu. "Amerykanie proszą, żeby nie informować nadmiernie. Zwłaszcza dowództwo tej operacji mówi, że wszystko powiedzą sami, jak to się szczęśliwie zakończy. Natomiast woleliby nie mówić, którą drogą, w jaki sposób, przy użyciu jakich środków będą podejmować te działania". Szmajdziński zaznaczył, że w odnalezieniu Marcina Firleja i Jacka Kaczmarka mogą okazać się pomocne informacje od dziennikarzy, którym udało się uciec. Porwani polscy dziennikarze nie mają irackiej wizy. Mogą więc zostać potraktowani "jako obywatele, którzy naruszyli prawo irackie" - uważa szef MON. - Ale też trudno powiedzieć, czy prawo w Iraku w tej fazie interwencji wojskowej obowiązuje, czy nie mamy już do czynienia z grupami, grupkami lokalnych przywódców, którzy czekają tak naprawdę na informacje z Bagdadu, czy Saddam Husajn i jego otoczenie żyje, czy instaluje się nowa władza i od tego będą uzależniać swoje zachowanie - dodał Szmajdziński.