Na lotnisku w Karaczi powitało go około tysiąca zwolenników, wiwatujących, tańczących i bijących w bębny. Musharraf, któremu grożą śmiercią talibowie, powiedział, że wrócił, aby uratować kraj, nawet narażając własne życie. Dodał, że nie boi się nikogo z wyjątkiem Allaha. Były prezydent chce wystartować w planowanych na 11 maja wolnych wyborach. Ze względów bezpieczeństwa zrezygnował z dzisiejszego wiecu przy mauzoleum twórcy państwa pakistańskiego, Muhammada Alego Jinnaha, i udał się z lotniska w nieznane miejsce. Talibowie, którzy wydali na Musharrafa wyrok śmierci, nienawidzą go za to, że zwalczał ich jako prezydent i współpracował ze Stanami Zjednoczonymi. Na byłym szefie państwa ciążą też trzy nakazy aresztowania, zawieszone wczoraj przez sąd. Prokuratura chciała go zatrzymać pod zarzutem niezapewnienia bezpieczeństwa byłej premier Benazir Bhutto, która zginęła w zamachu w 2007 roku. Drugi nakaz dotyczy śmierci jednego z przywódców plemiennych z Beludżystanu, zabitego przez armię w 2006 roku. Musharraf miałby też odpowiadać za niezgodną z prawem wymianę całego składu Sądu Najwyższego w 2007 roku.