Pośpiech polski nie jest już fizycznym zjawiskiem kinetycznym, a stał się absolutnie historycznym i socjopatycznym procesem. Mimo chęci uporządkowania naszego obłąkańczego pędu przez, na przykład, pracowników linii lotniczych. Twardo, uparcie, stanowczo, ochoczo, butnie STOIMY przy wejściach do samolotu i tarasujemy innym drogę, tak, jakby maszyna miała odlecieć natychmiast i bez nas (nawet nie przyznajemy się do rozumienia ojczystego języka). Głusi na prośby i komunikaty stoimy jak posągi Magdaleny Abakanowicz, jak Wielki Mur Chiński, symbolizujący stałość materii. Smalec ściekający z naszych sumiastych wąsów ma pokazać nasz brak pokory oraz nonszalancję estetyczną i dietetyczną. Nasz brak zębów nie jest bynajmniej reklamą znajdującej się pod Wawelem smoczej jamy, a wspomnieniem znajdującej się w pobliżu domu oczyszczalni ścieków. Tureckie sweterki sprzed dekady mają ukazać naszą solidarność z chłopem-bratem, mieszkańcem Transylwanii lub Mołdowy (wizerunek opisany przez Andrzeja Stasiuka w "Jadąc do Babadag" - polecam). Nasze torby z rączkami pospiesznie wykonanymi ze sznurka, linki holowniczej, żyłki do wieszania prania kryją nieodgadnione kształty, plastycznie wyginają się prezentując wszystkim dumny nadbagaż. Nasze brudne, niemodne buty z za krótkimi, najczęściej brązowymi, postrzępionymi nogawkami dumnie odcinają się od czystych anglosaskich kantów! A dlaczego tak jest? A dlatego, że ukaz carski z Polski po powstaniu listopadowym nakazywał: "Więźnia zesłańca nie oszczędzać i pędzić dzień i noc do miejsca uwięzienia tak znacząco, aby przez drogę tam nie zdążył planów ucieczki uknuć. Drogi zmieniać często, tak, aby kołowacizny doznając powrót w pamięci zatracił". To pierwszy ukaz. Kolejny od wielkiego przyjaciela plemion lechickich, generalissimusa Józefa Wisarionowicza Stalina został wydany w 1939 roku i skierowany do NKWD: "Więźniów deportowanych jak najszybciej do obozu dostarczyć, w sposób szybki wdrożyć do pracy. Każdy dzień wolnego dla więźnia nie amortyzuje kosztów ponoszonych przez NKWD". Teraz już wiemy, czym ten wieczny pęd jest spowodowany! Po prostu ten stresujący antyrytm życia był nam przekazywany przez pokolenia. Także dziś, gdyby nie odzienie, przypominamy maklerów giełdowych w czasie bessy. Ale niestety bessa obyczajów naszego narodu jest faktem, brak dbałości o siebie - żałością, a sposób zachowania - prymitywnym chamstwem. Czy drugie ojczyzny pracują nad naszą zmianą? Na pewno tak, Polacy stają się milsi, poznają innych i często przejmują od nich dobre wzorce, a to niech przebiega w trybie błyskawicznym, bo na to nie warto czekać. Czy ktoś kiedyś powie o polskim eleganckim pośpiechu tak, jak się mówi o brytyjskiej flegmie? Dobra, lecę... Bye! Piotr Poraj Poleski *Wszystko, co opisane zostało zaobserwowane przez autora na lotnisku Newark w Nowym Jorku podczas oczekiwania na samolot do Warszawy.