Jak informuje w czwartek "Der Spiegel" w internetowym wydaniu, w wystąpieniu podczas poświęconej sytuacji w Chinach części obrad parlamentu Hamburga Schneider nie szczędziła słów uznania pod adresem Chin. - Starając się o organizację igrzysk olimpijskich, kraj ten wzmocnił politykę otwartości - powiedziała. - Chińska Republika Ludowa po długiej wojnie uwolniła się spod jarzma kolonialnej zależności od obcych imperialistów. Schneider, wiceprzewodnicząca frakcji Lewicy w Hamburgu, oświadczyła, że nie może podzielić bezwarunkowej solidarności z Tybetem, wyrażanej przez ugrupowanie Zielonych. - Co działo się w Tybecie w minionych tygodniach, w jaki sposób do tego doszło, jaką dynamikę przybrało, nie jest do końca jasne - oceniła. - Społeczność międzynarodowa nie miała w minionych dekadach dobrych doświadczeń z przywódcami religijnymi, którzy jako przedstawiciele społecznego sprzeciwu zaangażowali się w politykę. Przypominam na przykład o Chomeinim - powiedziała. Jak podkreśla "Der Spiegel", trudno o bardziej wątpliwe porównanie. Chomeini, który powrócił do Iranu z wygnania w 1979 roku po obaleniu prozachodniego szacha Rezy Pahlawiego, proklamował republikę islamską o prawie opartym na bardzo surowych regułach religijnych, która do dziś pozostaje w międzynarodowej izolacji. Natomiast dalajlama uciekł z Tybetu w 1959 roku po brutalnie stłumionym powstaniu przeciwko chińskiej okupacji. Nawołuje Tybetańczyków do wolnego od przemocy oporu, a w 1989 roku został uhonorowany Pokojową Nagrodą Nobla. Politycy pozostałych ugrupowań w hamburskim parlamencie: CDU, SPD i GAL (federacji Zielonych i Listy Alternatywnej) potępili wystąpienie Schneider. Szef frakcji socjaldemokratów Michael Neumann demonstracyjnie opuścił salę obrad w trakcie wystąpienia posłanki Lewicy. - To bezmyślność porównywać dalajlamę z irańskim reżimem terroru - powiedział. Dodał, że postkomunistyczna Lewica w Hamburgu odsłoniła swoją prawdziwą twarz.