- Prezydentem, głową największego na świecie mocarstwa, został kumpel lewackiego terrorysty Williama Ayersa, polityk uważany przez republikańską prawicę za czarnoskórego kryptokomunistę - cytuje "Newsweek" słowa posła PiS Artura Górskiego, które padły w środę późnym wieczorem z sejmowej trybuny. - Głosami swoich wyborców Obama, czarny mesjasz nowej lewicy, zgniótł kandydata republikanów Johna McCaina. Już niedługo Ameryka zapłaci wysoką cenę za ten grymas demokracji. Jak powiedział mój klubowy kolega poseł Stanisław Pięta, Obama to nadchodząca katastrofa, to koniec cywilizacji białego człowieka. Oby się mylił - dodał. "Poseł długo wyliczał wady nowego prezydenta USA" - pisze "Newsweek". "Zarzucał mu nawet to, że jeszcze jako senator w swoim gabinecie miał portret Abrahama Lincolna. Podobiznę człowieka, który "zgniótł konserwatywne południe" i, o zgrozo, przyczynił się do zniesienia w Ameryce niewolnictwa". Ambasador USA w Polsce. Victor Ashe, jest zszokowany. "Prowadzący obrady wicemarszałek Jerzy Szmajdziński" - czytamy w "Newsweeku" - "nie próbował przerwać tyrady". - On nie jest rasistą, on po prostu jest monarchistą - bronił Górskiego Marek Suski, rzecznik dyscypliny w klubie PiS. Szef klubu PiS, Przemysław Gosiewski, całą rzecz bagatelizuje: - To wystąpienie to prywatna sprawa posła Górskiego. Nie było to oficjalne stanowisko klubu parlamentarnego PiS. Artur Górski w zapewnił w rozmowie z "Newsweekiem", że w jego wystąpieniu nie było żadnych podtekstów rasistowskich. - Takie zastrzeżenie mogą wyrażać tylko media lewackie. Ja przedstawiłem fakty i zinterpretowałem je zgodnie z moimi konserwatywnymi poglądami - zaznacza. Jak dowiedział się "Newsweek", "wystąpienie posła PiS może być tematem spotkania przedstawicieli USA i polskiego MSZ".