Szczegóły zamachu nie zostały jeszcze do końca wyjaśnione. Podejrzewa się, że oprócz zastrzelonego przez pracownika ochrony napastnika, w porwanie mogli być zamieszani trzej inni pasażerowie Airbusa. Według relacji kapitana samolotu Jihada Rashada, porywacz wtargnął w 10 minut po starcie do kabiny pilotów, grożąc pistoletem i granatem. Doszło do walki z pracownikami ochrony, podczas której porywacz zdetonował granat, raniąc 15 pasażerów, w tym ciężko małą dziewczynkę. Nie doszło jednak do poważnych uszkodzeń maszyny i samolot, lecący pierwotnie do stolicy Syrii - Damaszku, ostatecznie szczęśliwie wylądował na lotnisku w Ammanie. Powiadomione drogą radiową służby bezpieczeństwa wkroczyły na pokład samolotu, aresztując trzech obywateli syryjskich, podejrzanych o współdziałanie z zabitym. Jordańskie służby bezpieczeństwa podały, że zastrzelonym porywaczem był także Syryjczyk - Mahmoud Rizk Deeb. Podejrzewają, że zamachowiec, który był wcześniej więziony w Syrii za drobne przestępstwa, chciał uprowadzić samolot do jednego z krajów zachodnioeuropejskich, najprawdopodobniej do Niemiec, by tam wystąpić o azyl. Porwanie rzekomo nie miało podłoża politycznego.