W niedzielę na lotnisku w Mińsku lądował awaryjnie samolot linii Ryanair, lecący z Aten do Wilna. Przyczyną lądowania była informacja o bombie na pokładzie - podał portal Onliner.by. Informacja ta po sprawdzeniu samolotu nie potwierdziła się. Media niezależne podały też informację o zatrzymaniu żyjącego na emigracji opozycyjnego aktywisty Ramana Pratasiewicza, który leciał tym samolotem. Mężczyzna był poszukiwany listem gończym przez białoruskie organy ścigania. "Prowokacja służb" Służba prasowa białoruskiego lidera poinformowała, że samolot w związku z informacją o bombie sam poprosił o zgodę na lądowanie w Mińsku i przedstawiła zgodę jako okazanie pomocy przez stronę białoruską i "uratowanie Europy". Poinformowano również, że do asysty maszyny pasażerskiej poderwano myśliwiec Mig-29. Opozycja widzi tę sprawę inaczej i twierdzi, że cała sytuacja to prowokacja służb specjalnych, która miała na celu doprowadzenie do zatrzymania Ramana Pratasiewicza. Taką opinię wyraziła m.in. przebywająca na emigracji była kandydatka w wyborach prezydenckich Swiatłana Cichanouska. Uwolnienia pasażerów zażądały władze Litwy. Z danych litewskiego MSZ wynika, że na pokładzie jest 171 osób - 94 obywateli Litwy, 11 Greków, dziewięciu Francuzów, pięciu Rosjan, czterech Polaków, czterech Białorusinów, poza tym obywatele Rumunii, Niemiec, Łotwy, Rosji, Gruzji i innych państw. "Akt terroryzmu" - Porwanie cywilnego pasażerskiego samolotu i zmuszenie go do lądowania w Mińsku za pomocą sił powietrznych białoruskiego wojska to bezprecedensowy akt państwowego terroryzmu. Nie da się tego nazwać inaczej. Nasuwają się porównania z podobnym atakiem sowieckich myśliwców na samolot koreańskich linii lotniczych w 1983 r., zakończony jego zestrzeleniem i zamordowaniem wszystkich pasażerów. Dziś do tak tragicznych konsekwencji nie doszło, ale wyraźnie widać że reżim Alaksandra Łukaszenki posuwa się coraz dalej. W ubiegłym tygodniu doszło do brutalnej rozprawy z dziennikarzami niezależnego portalu tut.by, cały czas w podobny sposób nękany jest Biełsat - skomentował premier Mateusz Morawiecki. Jak dodał, ogromny niepokój budzi fakt, że w wyniku porwania samolotu aresztowany został opozycjonista Raman Pratasiewicza. "Niepokój tym większy, że w ubiegłym tygodniu w białoruskim więzieniu w niewyjaśnionych okolicznościach zmarł inny przeciwnik reżimu, Witold Aszurak" - zwrócił uwagę szef polskiego rządu. Do MSZ w trybie natychmiastowym wezwano ambasadora Białorusi w Warszawie "Niezwłocznie, gdy otrzymaliśmy od służb informację o porwaniu samolotu zwróciłem się do Ministra Spraw Zagranicznych, aby podjął zdecydowane działania w tej sprawie. Do MSZ w trybie natychmiastowym został wezwany ambasador Białorusi w Warszawie. Żądamy od władz Białorusi natychmiastowego zwolnienia Ramana Pratasiewicza, a także przetrzymywanych bezprawnie Andżeliki Borys, Andrzeja Poczobuta oraz innych polskich i białoruskich działaczy. Żądamy też zaprzestania represji wobec niezależnych mediów i społeczeństwa" - oświadczył Morawiecki. Dodał, że zdecydowania i natychmiastowa musi być również reakcja Unii Europejskiej. "Dlatego zwróciłem się do przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela, aby rozszerzył jutrzejszy szczyt o dodatkowy punkt - poświęcony nałożeniu na reżim Alaksandra Łukaszenki natychmiastowych sankcji. Będę z nim rozmawiał jeszcze dziś wieczorem" - zapowiedział. "Sankcje powinny dotyczyć w pierwszym rzędzie kwestii ruchu lotniczego nad terytorium Białorusi oraz zakazu lotów dla białoruskich linii lotniczych. Konsekwencje muszą spotkać także osoby bezpośrednio odpowiedzialne za terrorystyczne działania" - wymienił premier. "Zwróciłem się do Przewodniczącego Rady Europejskiej o rozszerzenie agendy jutrzejszej Rady o punkt dotyczący natychmiastowych sankcji wobec reżimu A. Łukaszenki" - poinformował Mateusz Morawiecki na Twitterze. Jak ustalił polsatnews.pl rozmowa premiera z przewodniczącym Rady Europejskiej odbędzie się jeszcze dziś ok. godz. 19. Reakcje polityków: Porywa samolot! W podobnym do premiera tonie wypowiedział się polski minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau. "To akt państwowego terroryzmu popełnionego na rozkaz Łukaszenki. Żądam natychmiastowego uwolnienia Ramana Pratasiewicza" - napisał szef polskiej dyplomacji."Chciałbym przypomnieć, że wszyscy terroryści to wrogowie ludzkości. Muszą być potępieni i osądzeni" - dodał minister. Na całą sytuację zareagowali również przedstawiciele polskiej opozycji. Podobnie jak premier, Borys Budka jednoznacznie określił to jako "porwanie samolotu". "Białoruski reżim używając służb specjalnych porywa samolot lecący z Aten do Wilna, by aresztować opozycyjnego wobec władz dziennikarza" - napisał lider PO. "Z ostatniej chwili! Łukaszenko porywa samolot" - napisała z kolei europosłanka Róża Thun. Wcześniej zdecydowanej reakcji rządów i instytucji unijnych domagał się szef Europejskiej Partii Ludowej Donald Tusk. "Łukaszenka stał się zagrożeniem nie tylko dla obywateli swojego kraju, ale także dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Jego akt państwowego terroryzmu wymaga natychmiastowej i zdecydowanej reakcji wszystkich europejskich rządów i instytucji" - pisał były premier.