Przedstawiciel ugrupowania al-Szabab oświadczył, że nie wyznaczono jeszcze daty procesu. Ugrupowanie to często było krytykowane za bardzo surowe kary, jakie wymierza, w tym publiczne egzekucje, ukamienowania i amputacje. Francuzi zostali porwani we wtorek z hotelu w Mogadiszu. W Somali szkolili siły rządowe, które walczą z islamskimi bojówkami. Somalijski minister ds. społecznych Mohammed Ali Ibrahim potwierdził, że obaj mężczyźni są w rękach radykałów islamskich z al-Szabab i dodał, że dziś zostali "przeniesieni" poza Mogadiszu. - Zostali wywiezieni do miasta Merka (około 100 km na południowy-wschód od Mogadiszu) albo nawet dalej - powiedział Ibrahim telewizji France 24. Somalia jest jednym z najniebezpieczniejszych krajów na świecie i obcokrajowcy podróżują tam niezmiernie rzadko. Dziś władze odpowiedzialne za bezpieczeństwo poinformowały, że uzbrojeni napastnicy porwali na północy Kenii trzech pracowników organizacji humanitarnej i przewieźli ich do Somalii. Nie wiadomo na razie, jakiej narodowości byli porwani, ani dla jakiej organizacji pracowali. Somalia nie ma efektywnych władz od 18 lat. Liczba porwań dla okupu wzrosła tam w ostatnich latach. Ich celem są często pracownicy organizacji humanitarnych i dziennikarze. Bezprawie powoduje też, że u wybrzeży Somalii kwitnie piractwo, przez co jej szlaki wodne są jednymi z najniebezpieczniejszych na świecie. Wiele osób obawia się, że próżnia władzy w Somalii sprawi, iż stanie się ona kryjówką terrorystów. Islamiści walczą tam z popieranym przez ONZ rządem od czasu odsunięcia ich od władzy ponad dwa lata temu. W Mogadiszu niemal codziennie dochodzi do starć między siłami rządowymi i rebeliantami, w których zginęły dziesiątki tysięcy cywilów.