Za porwaniem Polki stoi właśnie sunnickie ugrupowanie Brygady Salafickie Abu Bakra As-Siddika. Biorąc to pod uwagę, szanse na uratowanie kobiety wydają się większe. Wiadomość o uprowadzeniu Polki pojawiła się dziś krótko po południu. Na przekazanym telewizji Al-Dżazira filmie terroryści w zamian za darowanie życia porwanej żądają wycofania polskich wojsk z Iraku oraz uwolnienia kobiet przetrzymywanych w irackich więzieniach. Żądania terrorystów przedstawiła zakładniczka w podeszłym wieku, ubrana w różową bluzkę w kropki. Za zakładniczką stoją dwaj zamaskowani mężczyźni z bronią. Broń kierują w jej głowę. W tle widać napis z nazwą grupy terrorystycznej. - Ze 100-procentową pewnością kobieta zwraca się o pomoc do swojej rodziny - mówi Andrzej Kopeć z Polskiego Związku Głuchych. Ekspert odczytał to z ruchu ust porwanej w Iraku Polki, ponieważ Al-Dżazira nie wyemitowała ścieżki dźwiękowej. Rząd zapewnia, że zidentyfikował uprowadzoną kobietę, ale nie chce podać jej danych do wiadomości publicznej. Radio RMF ustaliło, że porwana ma na imię Teresa. Reporterom radia udało się porozmawiać z matką kobiety. - Jestem za mały robak, żeby mnie ktokolwiek posłuchał. Mogę jedynie prosić, żeby wycofano polskie wojska z Iraku - powiedziała reporterowi RMF matka pani Teresy: Uprowadzona kobieta od kilkudziesięciu lat mieszka w Iraku, wyszła za mąż za Irakijczyka, przeszła na islam i ma irackie obywatelstwo. Mąż pani Teresy skończył w Krakowie PWST, później był na studiach doktoranckich na wydziale reżyserii tej samej uczelni. Radiu RMF udało się dodzwonić także do krewnych pani Teresy: Kobieta na początku lat 90. przez około rok pracowała w ambasadzie polskiej w Bagdadzie, skąd została zwolniona dyscyplinarnie prawdopodobnie w związku z podejrzeniami o szpiegostwo i branie łapówek. Od tamtego czasu nie miała związku z przedstawicielstwem, dlatego nie była znana obecnym pracownikom polskiej ambasady. Premier Marek Belka zapowiedział, że "nie ma mowy o negocjacjach z terrorystami na temat wycofania wojsk czy jakikolwiek inny". Także prezydent Aleksander Kwaśniewski podkreślił, że Polska nie wycofa się zgodnie z żądaniami porywaczy z Iraku, bo byłoby to "przyjęcie dyktatu terrorystów". Wieczorem rzecznicy rządu i Ministerstwa Spraw Zagranicznych zapowiedzieli, że ze względu na powagę sytuacji i dobro porwanej nie będą udzielane żadne informacje w tej sprawie. "Prosimy nie oczekiwać obecnie wywiadów prasowych i wystąpień publicznych przedstawicieli rządu i innych służb państwa w tej sprawie" - napisali we wspólnym komunikacie rzecznicy rządu i MSZ. Porywacze z ugrupowania Brygady Fundamentalistów Abu Bakr al-Siddik, którzy porwali Polkę, mają na swoim koncie m.in. porwanie 10 Turków, uprowadzonych we wrześniu i uwolnionych po kilkunastu dniach. Uprowadzili też dwie Indonezyjki i dwóch Irakijczyków z obywatelstwem innych krajów. Losy porwanych były niestety różne. - Oni zwolnili te dwie kobiety z Indonezji. Tych Irakijczyków, z których jeden miał włoskie obywatelstwo, a drugi tureckie, zamordowali - powiedział reporterowi RMF arabista Abdul Musleh. Polacy mieszkający w Iraku coraz bardziej obawiają się o swoje bezpieczeństwo. - Chcieli go porwać trzy dni temu. gonili go, ale im uciekł - opowiada radiu RMF o próbie porwania swojego syna pani Małgorzata, Polka od kilkunastu lat mieszkająca w Iraku. Kobieta dostała też list z wyrokiem śmierci. - Boję się, ale jeśli ja poddam się temu, co oni robią... Na razie staram się wysłać syna do Polski. Jeśli posłucha i pojedzie, będę bardzo szczęśliwa - mówi RMF kobieta. Z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej, nawet sąsiedzi zachowują się bardziej nieprzyjaźnie wobec tzw. "obcych". - Nikt z nami nie rozmawia. Tak się dzieje od sierpnia. Dostaliśmy list, w którym napisano, że jesteśmy wrogiem państwa irackiego. Współpracujemy z wrogiem, więc skazani zostaliśmy na karę śmierci - mówi pani Małgorzata. Porwana Polka nie jest pierwszym obywatelem naszego kraju porwanym w Iraku. 7 kwietnia porwani zostali dziennikarze Polskiego Radia Jacek Kaczmarek i telewizji TVN Marcin Firlej. Udało im się uciec z pomocą irackiego nauczyciela. Więcej na ten temat 1 czerwca tego porwano dwóch pracowników wrocławskiej firmy budowlanej "Jedynka"; Jerzego Kosa i Radosława Kadriego. Kadriemu udało się uciec i zawiadomić o porwaniu. Kosa po tygodniu uwolnili amerykańscy komandosi. Wraz z Polakiem odbito z rąk porywaczy trzech Włochów, uprowadzonych 12 kwietnia. Więcej na ten temat Zobacz także: IRAK - raport specjalny