Oficjalne wyniki potwierdziły niedzielne badania exit poll oraz wcześniejsze sondaże wskazujące, że 72-letni Rebelo de Sousa zdobędzie drugi mandat już w pierwszej turze wyborów. Podobnie stało się w 2016 r., kiedy wywodzący się z centroprawicowej Partii Socjaldemokratycznej (PSD) polityk objął urząd szefa państwa po raz pierwszy. Zwycięstwo ze znaczą przewagą Drugie miejsce w niedzielnych wyborach zajęła Ana Gomes, była eurodeputowana rządzącej krajem Partii Socjalistycznej (PS), którą poparło 12,8 proc. głosujących. Wprawdzie oficjalnie nie była ona kandydatką swojego ugrupowania, ale w dotychczasowych wyborach prezydenckich w Portugalii polityk wywodzący się z PS nigdy nie otrzymał tak niskiego poparcia. Komentatorzy wskazują na bardzo słaby wynik kandydatów lewicowych ugrupowań parlamentarnych: Portugalskiej Partii Komunistycznej (PCP) oraz Bloku Lewicy. Ich reprezentanci Joao Ferreira i Marisa Matias, zdobyli odpowiednio 4,2 i 3,9 proc. poparcia. Zgodnie z przewidywaniami trzecie miejsce zajął przywódca skrajnie prawicowej partii Chega, Andre Ventura, z poparciem na poziomie 11,9 proc. Niespodziankę stanowi jednak fakt, że zdobył on drugie miejsce w regionach uznawanych za bastiony lewicy, czyli w środkowej i południowej części Portugalii. Frekwencja w czasie pandemii Frekwencja w niedzielnych wyborach prezydenckich w Portugalii wyniosła 39,3 proc. Przed pięcioma laty sięgnęła ona poziomu 48,6 proc. Niedzielnym wyborom prezydenckim towarzyszyły środki ostrożności z powodu epidemii COVID-19. Głosujący byli zobowiązani do używania w lokalach wyborczych masek ochronnych i własnych długopisów, a także do dezynfekowania dokumentów tożsamości przed ich przedstawieniem komisji wyborczej.