Według związków zawodowych, w całym kraju do akcji przyłączyła się dziś połowa medyków, ale w niektórych placówkach protestowało nawet 80 procent personelu. W wielu szpitalach strajk zmusił dyrekcje do odwołania części planowych zabiegów i konsultacji. Szczególnie boleśnie odczuła protest lekarzy pewna mieszkanka Algarve, która na dzisiejszą wizytę u okulisty czekała... 5 lat. Kolejną wyznaczono za 1,5 miesiąca. Protestujący medycy powołują się na jej przykład, mówiąc o tragicznej i doprowadzającej do absurdów sytuacji w portugalskiej służbie zdrowia. Część pacjentów popiera postulaty, inni nie kryli irytacji z powodu odwołanych wizyt i zabiegów. Sami strajkujący swoje niezadowolenie wyrazili podczas popołudniowej pikiety pod resortem zdrowia w Lizbonie. Dwudniowy protest jest odpowiedzią na antykryzysową politykę rządu, która, według lekarzy, doprowadza krajową służbę zdrowia do całkowitego upadku. Protestujący zwracają uwagę na niedofinansowanie i rosnące kolejki do specjalistów. Ich zarzuty odrzuca minister zdrowia Paulo Macedo, który stwierdził, że nawet w najgorszych momentach kryzysu służba zdrowia odpowiadała na potrzeby chorych.