Radio RMF FM podało, że na pokładzie było siedmiu Polaków i Filipińczyk. Kapitan jednostki też jest Polakiem. Informacje te potwierdził RMF FM polski agent niemieckiego armatora. Ostatni meldunek z pokładu statku pochodzi z piątku z godziny 13. Na morzu panowały wówczas bardzo złe warunki pogodowe. Akcję ratunkową rozpoczęto dopiero po tym, jak częściowo zatopiony kadłub statku zauważono z promu "Hossey" przepływającego przez cieśninę Pentland Firth. W pobliżu nie dostrzeżono tratw, ani szalup ratunkowych. Zdaniem ekspertów z serwisu PortalMorski.pl, przewrócenie statku, w połączeniu z faktem, że nie odnotowano wezwań o pomoc może świadczyć o tym, że statek przewrócił się i zaczął tonąć tak nagle i szybko, że nie zdążono z jego pokładu wysłać sygnału Mayday. Z uwagi na fakt, że akcję poszukiwawczo-ratowniczą rozpoczęto dopiero po natknięciu się na wrak, prawdopodobnie zawiodły także automatyczne systemy uruchamiające nadawanie takiego sygnału. Cementowiec należał do niemieckiego armatora Brise, który potwierdził, że w chwili wypadku na statku była polska załoga. Rzecznik polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Marcin Wojciechowski powiedział, że resort nie ma jeszcze pełnych informacji o katastrofie cementowca. Polscy dyplomaci weryfikują na razie doniesienia, że załogę statku stanowili Polacy. W akcji ratunkowej w sobotę brały udział dwie łodzie ratownicze, dwa śmigłowce służby SAR oraz inne statki. Z powodu zapadających ciemności akcję przerwano, ma być wznowiona w niedzielę. W rejonie katastrofy pozostał holownik, który ostrzega przepływające statki. Jak podaje PortalMorski.pl, "Cemfjord" był w drodze z Aalborg w Danii do portu Runcorn w Cheshire. Jednostka została zbudowana w 1984 roku, 14 lat później przebudowano ją w stoczni w Świnoujściu. "Cemfjord" obecnie pływa pod cypryjską banderą. Według portalu, hamburski armator statku zatrudnia wielu polskich marynarzy, w dużej mierze kadrę oficerską.