- Nową, proeuropejską, antykorupcyjną i pozbawioną kłamców i populistów koalicję powołamy już w poniedziałek lub wtorek - oświadczył składając wizytę w Odessie na południu Ukrainy. Poroszenko wyjaśnił następnie, że trwają już prace nad umową koalicyjną. - Już dziś nad tym pracujemy. Nie rozmawiamy o stanowiskach ani portretach, lecz o zasadach - powiedział. O szybkie powołanie koalicji tuż po wyborach apelował wcześniej także przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy Ołeksandr Turczynow, jednak mówił on również, że premierem powinien pozostawać Arsenij Jaceniuk. Przewodniczący parlamentu podkreślał, że niezależnie od wyniku wyborów Jaceniuk jest najlepszym kandydatem na premiera. "Alternatywy dla niego nie ma. Zejście z drogi reform będzie groźne dla kraju i odrzuci Ukrainę w przeszłość" - powiedział. Turczynow i szef rządu kandydują w wyborach z ramienia partii Jaceniuka, Frontu Ludowego. Według ostatnich sondaży przedwyborczych ugrupowanie cieszy się 6,8 proc. poparcia. Główną siłą polityczną, która startuje w niedzielnych wyborach, jest Blok prezydenta Petra Poroszenki, na który chce głosować 20,5 proc. respondentów. Jeden z doradców Poroszenki Mykoła Tomenko oświadczył, że on - jak i Turczynow - także jest zwolennikiem proeuropejskiego i reformatorskiego premiera, ale jasno dał do zrozumienia, kogo partia prezydenta widzi na czele rządu. - Europejskim premierem jest człowiek, który stoi na czele rządu i reprezentuje partię polityczną, która zwycięża w wyborach parlamentarnych - powiedział Tomenko. - W całej Europie premierem jest człowiek, który realizuje program wyborczy popierany przez większość społeczeństwa w wyborach, dlatego opowiadam się za tym, by kolejnym ukraińskim rządem kierował człowiek z partii, która wygra wybory - podkreślił doradca Poroszenki.