Jak oświadczył w swym wystąpieniu Mikulasz Minarz, rzecznik stojącego za protestem ruchu Milion Chwil, jeśli Babisz do końca roku nie odwoła minister sprawiedliwości Marii Beneszovej i nie sprzeda swego przekazanego funduszom powierniczym holdingu kapitałowego Agrofert, musi podać się do dymisji. W przeciwnym razie Milion Chwil w styczniu wyprowadzi ludzi ponownie na ulice - ostrzegł. Poprzedni wiec protestacyjny, który odbył się w czerwcu bieżącego roku także na błoniach Letnej, miał według operatora telefonii komórkowej T-Mobile 283 tys. uczestników. Policja oceniła, że było ich około 200 tys. Czerwcową imprezę uznaje się za największe publiczne zgromadzenie w Republice Czeskiej od czasu aksamitnej rewolucji w listopadzie 1989 roku. Konflikt interesów Agrofert jest największym podmiotem gospodarczym w czeskim sektorze rolnym i tamtejszym przemyśle spożywczym, a drugim co do wielkości w czeskim przemyśle chemicznym; jest ponadto mocno zaangażowany kapitałowo w media i w gospodarkę leśną. W roku 2017 zatrudniał łącznie około 33 tys. ludzi, z tego 22 tys. w Czechach. Babisz był właścicielem wszystkich akcji holdingu do lutego 2017 roku, kiedy to kierując się przepisami ustawy o konflikcie interesów, przekazał je w całości funduszom powierniczym. Jak podały w maju br. czeskie media, audyt Komisji Europejskiej wskazuje, że Babisz popadł w konflikt interesów, utrzymując nadal więzi ze swymi byłymi przedsiębiorstwami. Bruksela chce ponadto zwrotu wszystkich sprawdzanych unijnych dotacji europejskich, które Agrofert otrzymał od lutego 2017 roku. Umorzone śledztwo Miejska prokuratura w Pradze umorzyła we wrześniu br. prowadzone przeciwko Babiszowi i pięciu innym osobom śledztwo w sprawie wyłudzenia przez Agrofert unijnych dotacji w kwocie 2 mln euro. Część opinii publicznej uważa, że Beneszova mogła mieć wpływ na tę decyzję. Komentując sobotnią demonstrację, Babisz wskazał, że w Czechach funkcjonują wolne wybory. Jednak zdaniem obecnego na wiecu wiceprezesa Miliona Chwil Benjamina Rolla protest nie kieruje się przeciwko wynikom wyborów, lecz przeciwko nadużywaniu władzy przez polityków, którzy wybory wygrali.