Ponad 200 imigrantów z Libii najprawdopodobniej zginęło na Morzu Śródziemnym. Jak wynika z informacji uciekinierów z Mali i Senegalu, którym udało się uratować, łodzie, którymi płynęli imigranci zatonęły. O sprawie informują dziś zagraniczne agencje. Uciekinierzy opuścili Libię w sobotę. Próbowali dopłynąć do Włoch - podaje Międzynarodowa Agencja ds. Migracji. Dziewięciu uratowanych przez włoską Straż Przybrzeżną imigrantów znajduje się obecnie na wyspie Lampedusa. Na morzu spędzili cztery dni. Z ich relacji wynika, że przyczyną zatonięcia łodzi były trudne warunki pogodowe. Dwóch z nich powiedziało także o zaginięciu jeszcze jednej łodzi z około 100 osobami na pokładzie. To by zaś oznaczało, że liczba zaginionych może wynosić nawet 300. W poniedziałek strona włoska przyszła na pomoc dryfującej łodzi ze 105 imigrantami, z których 29 zmarło z wyziębienia, wielu już w trakcie akcji ratunkowej prowadzonej w skrajnie trudnych warunkach na morzu, wśród fal wysokości 8 metrów. Z relacji rozbitków wynika jednak, że z Libii wypłynęły w sobotę do Włoch łącznie cztery łodzie, na których były także dzieci. "Było nas 460, rozlokowanych na czterech łodziach" - dodali. Za rejs zapłacili przemytnikom ludzi około tysiąca dolarów od osoby. Mówią, że weszli na pokład mimo burzy na morzu, bo grożono im bronią. W rejon, w którym miało dojść do katastrofy, udał się włoski samolot patrolowy. Oględziny terenu nie przyniosły jednak żadnego rezultatu.