Lipiec 2022 roku. Dla 71-letniej Margaret Barnes miał być to początek przyjemnego pobytu w pensjonacie Wavecrest B&B w miejscowości Barmouth zlokalizowanej w północno-zachodniej Walii. Niestety, sytuacja rozwinęła się tragicznie. Starsza kobieta pomyliła budynki. Zamiast udać się do pensjonatu, weszła do domu należącego do Davida Redferna, poszła do sypialni i rozgościła się we wnętrzu. Prokurator Michael Jones cytowany przez "BBC News" określił to "błędem, który kosztował ją życie". Kiedy David Redfern znalazł kobietę w swoim łóżku, wpadł w szał. Złapał ją za nogi, ściągnął po schodach na dół i wyrzucił za drzwi. Później miał ją kopać i deptać, łamiąc tym samym żebra. Na nagraniu opublikowanym przez policję sprawca mówi, że "nie spodziewał się znaleźć kogoś w swoim łóżku i chciał wyprowadzić tę dziwną kobietę z domu". Obrażenia jak po wypadku samochodowym Mężczyzna podczas składania zeznań powiedział także, że gdy wrócił do domu, starsza pani siedziała w łóżku, popijała gin, a chwilę potem stała się agresywna. - Podczas naszej konfrontacji doszło do kontaktu, ale był on przypadkowy - mówił Redfern, utrzymując, że nie jest odpowiedzialny za śmierć pani Barnes. Z kolei słowa przywołanego w materiale "BBC News" patologa brzmiały: "obrażenia były takie, jakich można spodziewać się po wypadku samochodowym". Zrozpaczona rodzina zabrała głos Po naradzie ława przysięgłych uznała Davida Redferna za winnego morderstwa. Sędzia poinformował oskarżonego, że grozi mu dożywocie. "Wyrok jest dla nas zakończeniem tej sprawy, ale żaden wymiar kary nie zwróci nam Margaret i nie wypełni pustki, którą po sobie pozostawiła. Była kochaną i ciepłą żoną, matką i babcią" - przywołuje słowa bliskich "BBC News". Rodzina podkreśliła też, że sytuację najgorzej zniósł mąż pani Barnes, który był z nią w związku przez 56 lat. Czytaj także: Australia: Szokujące sceny na placu zabaw. Nastolatek skakał po głowie dziewczynki