Od kilku tygodni Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, dzięki dotacji naszego MSZ, pomaga uciekinierom z Syrii znajdować schronienie w sąsiednim Libanie. Międzynarodowa pomoc w tych rejonach jest niezmiernie ważna, bo sąsiadujące z Syrią kraje alarmują, że wkrótce nie będą w stanie samodzielnie poradzić sobie z napływem uchodźców z ogarniętego wojną kraju. Według szacunków ONZ, liczba syryjskich uchodźców w Libanie mogła już przekroczyć 50 tysięcy. Do północnego Libanu uciekają głównie mieszkańcy takich miast jak Hama czy wciąż bombardowanego przez syryjskie wojska Homs. Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej pomaga uchodźcom znaleźć nowe, tymczasowe domy. Jak tłumaczy w rozmowie z Polskim Radiem szef organizacji Wojciech Wilk, w przeciwieństwie do innych krajów, w Libanie nie ma obozów dla uchodźców, a ludzie ci muszą sami znaleźć sobie miejsce schronienia. Uchodźcy dostają od PCPM pieniądze na wynajem domów w Libanie. Kosztuje to znacznie mniej niż kupno i remont domu. Syryjczycy nie dostają jednak do ręki gotówki, ale działające w Libanie karty bankomatowe, zasilane raz na miesiąc. Wojciech Wilk wyjaśnia, że północny Liban nie jest bezpiecznym obszarem, dlatego jeżdżenie samochodem wyładowanym setkami dolarów byłoby niebezpieczne. Polską pomoc dostaje już około 800 Syryjczyków, a do końca roku projektem ma być objętych dwa razy więcej uchodźców. Ewentualna pomoc w przyszłym roku zależeć będzie od rozwoju sytuacji i od podziału pieniędzy w budżecie polskiego MSZ. ONZ szacuje, że do sąsiednich krajów uciekło z Syrii co najmniej 200 tysięcy osób. Turcja, która przyjęła dotąd najwięcej uciekinierów, alarmuje, że nie będzie już w stanie przyjąć kolejnych Syryjczyków. Coraz częściej podobne głosy słychać też z innych krajów do których uciekają mieszkańcy Syrii - z Libanu, Jordanii i Iraku.