Mathewson wychowywał białe lwy od czasu, gdy były zaledwie kociakami i codziennie przez kilka godzin z nimi spacerował na terenie posiadłości należącej do rodziny. Do tragedii doszło w środę (26 sierpnia). Jedna z dwóch lwic zaczęła być agresywna w stosunku do drugiej, a później zwróciła swoją uwagę w stronę Mathewsona. Bliscy mężczyzny powiedzieli BBC, że jego śmierć mogła być wynikiem nie celowego ataku ze strony potężnego kota, a ostrej zabawy. Jak informuje "The Guardian", wszystko stało się na oczach 65-letniej żony obrońcy przyrody, która jechała za nim samochodem. Kobieta usiłowała przepłoszyć zwierzęta i uratować Mathewsona. Niestety jej wysiłki okazały się bezskuteczne. Dwóm białym lwicom podano środki usypiające. Zwierzęta zostały następnie przeniesione do ośrodka dla zagrożonych gatunków. Na razie waży się ich przyszłość. Rodzina zmarłego zapowiada, że zostaną wypuszczone w najlepszym dla nich środowisku. To nie pierwsza tragedia z udziałem pary białych lwów w tej okolicy. W 2017 roku zwierzęta uciekły z posiadłości i zabiły człowieka pracującego w okolicy. West Mathewson bronił wówczas swoich kotów, zapewniając, że absolutnie nie są one agresywne i każdego dnia spędza z nimi wiele godzin - informuje BBC.