Ostre oświadczenie rosyjskiej dyplomacji to reakcja na wypowiedź polskiego ministra spraw zagranicznych Adama Rotfelda w związku ze śmiercią lidera czeczeńskich bojowników, Asłana Maschadowa. Szef naszej dyplomacji powiedział, iż to nie tylko zbrodnia, ale także błąd polityczny, który utrudni uregulowanie sytuacji politycznej w Czeczenii. Rosyjskie media i politycy nazywają Maschadowa wyłącznie terrorystą i liderem bandytów. Jak mówią, miał on na swoich rękach krew tysięcy rosyjskich obywateli. "Jeśli to jest dążeniem do politycznego uregulowania w Czeczenii, to strona polska ma wypaczone pojecie o walce z terroryzmem" - grzmi Moskwa w oświadczeniu swojego MSZ i zastanawia się retorycznie, czy Polska w podobny sposób będzie przeżywać, gdy zabity zostanie Osama bin Laden lub Szamil Basajew, który znajduje się na oenzetowskiej liście terrorystów. - Nie wszystkie ośrodki władzy w Rosji są w równym stopniu zainteresowane poprawą pogarszających się stosunków polsko-rosyjskich, niektórym chodzi o wywołanie ostrzejszych reakcji, by potwierdzić rzekomą rusofobię Polaków - skomentował oburzenie rosyjskiego MSZ były szef polskiej dyplomacji, Włodzimierz Cimoszewicz. Podkreślił on, że "jedyne możliwe rozwiązanie konfliktu w Czeczenii musi zakładać czynnik polityczny, czyli rozmowy z przedstawicielami narodu czeczeńskiego". Jak powiedział, dotychczasowa logika konfliktu "polegająca na eliminowaniu kolejnych, także umiarkowanych przywódców Czeczenów prowadzi do tego, że Rosjanie nie mają z kim rozmawiać". W ten sposób - zdaniem Cimoszewicza - "sami skazują się na (...) rozwiązanie siłowe, które tam nigdy się nie sprawdzało". Sprawa wypowiedzi Rotfelda to nie jedyny w ostatnim czasie rosyjsko-polski zgrzyt. W lutym kontrowersje wywołało oświadczenie rosyjskiego MSZ, w którym uznano, że w Polsce i innych krajach podejmowane są próby "wypaczania" wyników konferencji w Jałcie. Dyplomacja Rosji utrzymuje, że to właśnie podczas spotkania w Jałcie w lutym 1945 r. przywódców głównych państw koalicji antyhitlerowskiej potwierdzono "pragnienie, by Polska była silna, wolna, niezawisła i demokratyczna", a w wyniku uregulowań jałtańsko-poczdamskich Polska zyskała istotne powiększenie terytorium na północy i zachodzie. Dziś polska sejmowa komisja spraw zagranicznych wyraziła oburzenie tym stanowiskiem. "Fałszowaniem historii jest twierdzenie, że w wyniku ustaleń konferencji jałtańskiej i ich późniejszej realizacji mogła powstać Polska wolna, niepodległa i demokratyczna" - głosi stanowisko komisji. Komisja podkreśliła, że "efektem konferencji jałtańskiej było pozostawienie naszego kraju w radzieckiej strefie wpływów". "Odbyło się to z pogwałceniem niepodległościowych i demokratycznych dążeń samych Polaków" - czytamy w stanowisku komisji. Członkowie komisji przypominają także, że sfałszowane zostały wyniki wyborów parlamentarnych przeprowadzonych w Polsce w 1947 r. "Polska niepodległa i demokratyczna odrodziła się dopiero w 1989 roku, dzięki wolnościowym aspiracjom milionów Polaków i upadkowi systemu komunistycznego ustanowionego w Jałcie" - podkreślono.