Wyjazd zorganizowały Kluby "Gazety Polskiej", ale także inne organizacje, m.in. Stowarzyszenie Solidarni 2010. Polacy mieli uczestniczyć w centralnych uroczystościach państwowych w ogrodzie Muzeum Narodowego w Budapeszcie, ale z powodu nagłego ataku zimy zostały one odwołane, podobnie jak planowane na ten dzień demonstracje opozycji. W tej sytuacji kilkusetosobowa grupa Polaków udała się na zwiedzanie parlamentu, gdzie w piątek jest dzień otwarty. - Cały program się rozsypał - powiedział PAP redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz. - Realizujemy program minimum, czyli zwiedzanie parlamentu i spotkanie wszystkich Polaków na Górze Zamkowej". Dodał, że w sobotę o godz. 12 uczestnicy wyjazdu złożą kwiaty pod pomnikiem Bema w Budapeszcie. Sakiewicz powiedział, że Kluby "Gazety Polskiej" zorganizowały przyjazd na Węgry pociągiem około 600-700 osób, ale wiadomo mu też o kilkudziesięciu autokarach, które jechały z Polski. - Część dojechała, część zawróciła, a część stoi po drodze przed Budapesztem. Wiemy o kilku autokarach, które na pewno stoją, bo mieliśmy z nimi łączność. Czekają na parkingach na poprawę pogody i odśnieżenie dróg - oznajmił. Dodał, że np. autobus Solidarnych 2010 utknął około 200 km od Budapesztu i nie może przejechać, bo droga jest zamknięta. O kłopotach innego autokaru z Polakami z Gliwic poinformowała PAP wcześniej opiekunka tej grupy, dodając, że Polacy przesiedli się do pociągu. Ogłaszając wyjazd, Kluby "Gazety Polskiej" deklarowały, że celem jest poparcie Węgrów i umocnienie ich dążeń do niezależności finansowej oraz zachowania suwerenności narodowej. W tłumie Polaków czekających na wejście do parlamentu słychać było pozytywne głosy na temat polityki premiera Viktora Orbana, krytykowanego ostatnio za wprowadzenie do konstytucji kontrowersyjnych zapisów, które m.in. zakazują zamieszczania reklam politycznych w mediach komercyjnych podczas kampanii wyborczej czy stanowią, że podstawą rodziny jest małżeństwo zdefiniowane jako związek kobiety i mężczyzny. - Przyjechałem wyrazić poparcie dla pana Orbana, który jest wzorcem dla wielu polskich konserwatywnych polityków - za jego postawę, za to, że potrafi skupić w rękach jednej osoby władzę - powiedział PAP Bartek z Sosnowca. Dodał, że jako zwolennik rządów twardej ręki popiera najnowsze zmiany w węgierskiej konstytucji. - Uważam, że nie jest to zagrożenie dla demokracji - oświadczył. Politykę premiera Węgier chwalił też inny uczestnik wyjazdu. - Ten kraj obecnie przeżywa odnowę zarówno w wymiarze wartości, jak i odbija się od dna gospodarczego - powiedział PAP Krzysztof z Suszca na Śląsku. Sakiewicz o zmianach w konstytucji powiedział: - Orban podjął się wysiłku reprezentowania tej części Węgrów, która uważała, że jest gorzej traktowana we własnym kraju, i próbuje to wyrównać poprzez wzmocnienie mediów publicznych, nad którymi ma kontrolę. Czy to jest pomysł dobry, czy zły, nie chcę na ten temat dyskutować. Natomiast ideę rozumiem. Najnowsze sondaże opinii publicznej wykazują, że choć poparcie dla rządzącego Fideszu znacznie spadło od początku kadencji w 2010 r., to nadal jest on partią cieszącą się w społeczeństwie największym poparciem. Według ośrodka Ipsos może liczyć na 18 proc. głosów, podczas gdy druga w zestawieniu Węgierska Partia Socjalistyczna (MSzP) - na 13 proc. Jeszcze większą przewagę dają Fideszowi ośrodki Tarki i Median, szacując poparcie dla niego na 26 proc., podczas gdy dla MSzP - na 12 proc. 15 marca jest na Węgrzech dniem wolnym od pracy. Podczas powstania 1848-1849, które było częścią Wiosny Ludów, Węgrzy domagali się m.in. wolności prasy i zniesienia cenzury, swobód obywatelskich i równouprawnienia wyznań religijnych, niezależnego od władz w Wiedniu węgierskiego rządu oraz wycofania z kraju obcych wojsk. W walkach po stronie węgierskiej brali udział Polacy, m.in. gen. Józef Bem, który dowodził wojskami węgierskimi w Siedmiogrodzie i Banacie, i gen. Henryk Dembiński, dowodzący armią północną. Po stronie Węgrów walczył także Legion Polski pod dowództwem gen. Józefa Wysockiego. Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska