- Może tu być od kilkuset do kilku tysięcy Polaków. Codziennie wylatuje z Polski sześć-osiem samolotów pełnych naszych rodaków do Egiptu. Nie ma na razie informacji o rannych Polakach, ale hotel który został zaatakowany, Ghazala, czyli Róża to jest hotel, którego nie ma w ofercie polskich biur podróży. To jest hotel trzygwiazdkowy, niezbyt drogi, położony w ruchliwej części miasta. Mieszkało tam sporo Włochów, Ukraińców - mówi Krzysztof Głomb, który od trzech dni wypoczywa w zaatakowanym dziś w nocy kurorcie Szarm al-Szejch. - Egipt jest przygotowany na terror. Wycieczki odbywają się w konwojach, wszędzie jest dużo policji. To jest normalne - twierdzi polki turysta. - Po dzisiejszym ataku śledzimy arabskie media, miasto jest zablokowane, nie ma ruchu na ulicach - informuje Polak. - Wczoraj było święto narodowe Egiptu i wydaje się, że dzisiejszy atak jest atakiem na państwo, nie tylko na turystów - dodaje Polak. - Nie ma żadnych objawów paniki. To jest miasto, w którym żyje się w hotelach, więc trudno o panikę w hotelach. Widzę przez okno mojego pokoju ludzi, którzy pływają w basenie. To jest spokojny kraj. Egipcjanie są smutni, bo im się właśnie wali przemysł turystyczny. Tu ludzie żyją tylko z turystyki, Szarm al-Szejch powstało tylko i wyłącznie dla turystyki - dodaje Głomb. Najbardziej dramatyczne jest to, że zaatakowano tak zwany Stary Sharm, część miasta gdzie przebywają raczej Arabowie, tam jest targowisko dla lokalnych mieszkańców - stwierdza polski turysta. Ogromna łuna i potworny huk wybuchu, przypominający odgłos pioruna, ludzie, wybiegający z hoteli - tak o serii nocnych wybuchów w egipskim kurorcie Szarm al-Szejch mówią wypoczywający tam inni polscy turyści. - Po pierwszej w nocy słychać było ogromny huk, wybuch, pokazała się łuna. Wszyscy wybiegli z hotelu, ale nikt nie wiedział, co się dzieje. Czy chodzi może o wybuch gazu czy coś innego - mówi Andrzej Szczęsny, wypoczywający w jednym z hoteli w Szarm al-Szejch, około kilometra od miejsca zamachu. Wspomina, że słychać było wycie syren karetek pogotowia, na ulicach pojawiło się wojsko. Wybuchła panika, ponieważ nikt nie wiedział, co tak naprawdę się dzieje. - Niektórzy pojechali na nocną wycieczkę do Kairu. Oni zostali zawróceni do hotelu bez podania powodu - mówi turysta. - Słychać było potężny grzmot, jakby gdzieś blisko uderzył piorun. Tylko, że w Egipcie nie ma piorunów - wspomina dzisiejszą noc pan Witold, pracujący w Szarm al-Szejch polski instruktor nurkowania. Mówi, że o zamachach dowiedział się dopiero rano. Fotoreportaż z Szarm el-Szejk