Szef MON napisał, że kradzież odkrył polski oficer. Poinformował, że szef bazy w Rembertowie przygotowującej transport natychmiast został zawieszony. "Brakujące rzeczy wysłaliśmy na Ukrainę" - zapewnił na portalu społecznościowym. Brakowało 1,5 koców Rzecznik prasowy Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ryszard Filipowicz powiedział, że "wszczęto śledztwo dotyczące nieprawidłowości w gospodarowaniu mieniem służby kwaterunkowej w 2. Regionalnej Bazie Logistycznej w Rembertowie". Zawiadomienie w ubiegłym tygodniu złożył szef odpowiadającego za wojskową logistykę Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych gen. broni Edward Gruszka. W transporcie brakowało 1,5 tys. koców i podobnej liczby materaców. Różnice między dokumentami a stanem faktycznym miał zauważyć polski oficer, który nadzorował rozładunek transportu na Ukrainie. - Jeżeli zaistniało przestępstwo, to najprawdopodobniej zaistniało na terenie Rzeczpospolitej - powiedział Filipowicz. Pomoc humanitarna na Ukrainę MON wysłał pomoc humanitarną na Ukrainę po porozumieniu zawartym z tym państwem 14 sierpnia. Wszystkie dary pochodziły z zapasów wojskowych. Była to żywność o przedłużonym terminie ważności oraz koce, materace, poduszki i pościel. Tiry z darami trafiły do bazy logistycznej pod Lwowem. Jak zapowiadano przed pierwszym transportem, łącznie na Ukrainę miało trafić 320 ton pomocy.