Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu wyraził nadzieję, że uznanie niepodległości Kosowa, będzie "kamieniem milowym na drodze zarówno Serbii, jak i Kosowa w przyszłości, do struktur europejskich". Kosowo ogłosiło niepodległość 17 lutego. Belgrad uznał deklarację niepodległości za bezprawną i nadal uważa Kosowo za swoją prowincję. Niepodległość Kosowa uznały już m.in. Stany Zjednoczone oraz 10 krajów UE (w tym Niemcy, Francja i Wielka Brytania), a sześć kolejnych wszczęło procedurę uznaniową. Sikorski podkreślił, że Kosowo nie może stanowić precedensu dla innych "tendencji separatystycznych". "Kosowo nie jest precedensem, stąd m.in. nasza decyzja (o uznaniu niepodległości Kosowa - PAP)" - powiedział szef polskiej dyplomacji. Sikorski przypomniał, że Kosowo - jedyny przypadek w Europie - przez wiele lat pozostawało pod zarządem międzynarodowym. "Polska uważa, że niepodległość Kosowa jest przypadkiem +sui generis+, to znaczy takim, który nie może stanowić precedensu dla innych tendencji separatystycznych" - podkreślił minister. Informując o uznaniu przez polski rząd niepodległości Kosowa szef MSZ mówił, że Polska ma nadzieję doprowadzić do "zabliźnienia się ran" z konfliktów lat 90., związanych z rozpadem b. Jugosławii. Wyraził też nadzieję, że Kosowo "będzie realizowało te zapewnienia, które znalazły się w deklaracji niepodległości - o poszanowaniu mniejszości narodowych, społecznych, o świeckim charakterze państwa, demokratycznym charakterze państwa, ochronie zabytków kultury". Sikorski poinformował, że nie wszczął jeszcze procedur nawiązywania stosunków dyplomatycznych z Kosowem. Podkreślił, że nawet tam, gdzie mamy stosunki dyplomatyczne, nie zawsze, a "na pewno nie od razu", musi być ambasada. Zaznaczył, że w wielu krajach Polskę reprezentują ambasadorzy rezydujący poza tymi krajami. "I tak zapewne będzie na początku (również w Kosowie)" - dodał. Rząd miał uznać niepodległość Kosowa już w ubiegłym tygodniu, ale wstrzymał się z decyzją - jak relacjonował premier - na prośbę prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński powiedział we wtorek w radiowych "Sygnałach Dnia", że prezydent podtrzymuje swoją opinię, iż Polska nie powinna jeszcze uznawać niepodległości Kosowa. Niemniej - dodał Kamiński - Lech Kaczyński decyzję rządu uszanuje. Pytany o tę wypowiedź Sikorski stwierdził, że Kamiński jest "rzecznikiem wizerunku prezydenta, a nie jego rzecznikiem w sprawach zagranicznych". "Nie wiem na ile jego (Kamińskiego) stanowisko reprezentuje samego prezydenta" - dodał szef MSZ. Szef MSZ poinformował też, że rząd nie podjął decyzji w sprawie wysłania politycznej misji do Serbii. O takiej "politycznej misji", która której celem ma być utrzymanie "perspektywy europejskiej" dla Belgradu mówił w poniedziałek premier Donald Tusk. "Jeśli chodzi o misję polityczną, to jest dobry pomysł i sugestia pana wicepremiera Waldemara Pawlaka. Było to przedmiotem debaty Rady Ministrów, ale nie osiągnęliśmy ostatecznej decyzji. Jest gotowość do wysłania takiej misji" - powiedział Sikorski. Pytany, czy misji mógłby przewodniczyć Lech Wałęsa, odparł, że nie rozmawiał o tym z b. prezydentem. Komplementował natomiast Wałęsę jako "naszą nietajną broń w trudnych sytuacjach, naszą markę międzynarodową, najbardziej znanego Polaka na świecie". "Uważam, że wysłanie takiej misji jest słuszne. Chcemy zachęcić Serbię, aby spełniła wymogi Unii Europejskiej, aby nie traciła nadziei na swoją perspektywę europejską" - dodał. Sikorski podkreślił, że z Serbią łączą nas historycznie dobre stosunki. "Pamiętam 25 lat temu w Polsce marzyliśmy, aby móc kiedyś osiągnąć taki stopień autonomii i urynkowienia gospodarki, jaki miała ówczesna Jugosławia. Historia potoczyła się inaczej, ale nasze sympatie wobec wszystkich narodów zamieszkujących Bałkany pozostały" - mówił. "Podchodzimy do tej dzisiejszej decyzji bez jakiegoś entuzjazmu. To, że Jugosławia rozpadła się w sposób, w jaki się rozpadła, to że błędy popełniły także państwa europejskie i UE w reakcji na to, co się działo na Bałkanach, nie ulega dla nas wątpliwości. Ale status quo było nie do utrzymania i nasza decyzja jest motywowana nie tylko tym, co się dzieje na Bałkanach, ale także naszymi relacjami zarówno z partnerami europejskimi jak i transatlantyckimi" - mówił Sikorski. Zaznaczył, że "większość tych państw, z którymi jesteśmy w tej samej rodzinie, podjęła tę decyzję". "My ją podjęliśmy z pewną wstrzemięźliwością, ale ona nie mogła być inna" - dodał szef MSZ. Pytany, jak zapatruje się na gospodarczą przyszłość Kosowa, i czy nie obawia się, że b. serbska prowincja nie będzie w stanie funkcjonować bez zewnętrznego wsparcia finansowego, Sikorski odparł, że korzystanie ze wsparcia zewnętrznego nie może podważać możliwości istnienia danego państwa jako niepodległego bytu. Przypomniał, że z pomocy międzynarodowej korzysta m.in. Afganistan, czy kraje afrykańskie. "Ale niepodległość oznacza też, że będziemy od kosowskich władz więcej wymagać, bo będą one miały większe pole manewru decyzyjnego, czyli będą mogły energiczniej działać na rzecz wypełnienia standardów, dzięki którym mogą w przyszłości znaleźć się w strukturach europejskich" - podkreślił szef MSZ.