Szef MSZ Adam Rotfeld poinformował, że wiceminister spraw zagranicznych Jakub Wolski otrzymał w czasie rozmowy telefonicznej od kierownika rosyjskiego MSZ zapewnienie, że Rosja jest zainteresowana dobrymi stosunkami z Polską i że uważa, iż to co się dzieje jest rzeczą nienormalną. - My też tak uważamy - dodał szef polskiej dyplomacji. Jak poinformował Tomasz Szeratics z Departamentu Systemu Informacji MSZ. odpowiednia nota protestacyjna w tej sprawie została wręczona wezwanemu do resortu charge d`affaires ambasady rosyjskiej w Warszawie. - Domagamy się szybkiego wyjaśnienia przez władze rosyjskie zaistniałej sytuacji, znalezienia winnych, postawienia ich przed sądem oraz ukarania. MSZ oczekuje podjęcia wszelkich niezbędnych środków dla zapewnienia bezpieczeństwa personelowi polskich placówek dyplomatycznych na terenie Federacji Rosyjskiej oraz zapobieżenia podobnym incydentom w przyszłości - powiedział Szeratics. - Dzisiejsze zdarzenie budzi nasze szczególne zaniepokojenie, zważywszy, że jest to już drugi w ciągu kilku dni przypadek pobicia polskiego obywatela chronionego immunitetem dyplomatycznym - podkreślił. Niezwłoczne wyjaśnienie sprawy polecił premier Marek Belka. Rosyjskie MSZ wyraziło "głębokie ubolewanie" w związku ze zdarzeniem, a prokuratura wszczęła już śledztwo w tej sprawie. Moskwa wyraziła też nadzieję, że incydent "nie zostanie wykorzystany w celu wzmagania napięcia w tradycyjnie przyjaznych stosunkach rosyjsko-polskich". Pobitym jest Marek Rzeszuta, drugi sekretarz ambasady do spraw gospodarczych. Został zaatakowany przed południem ok. dziesięciu minut drogi od budynku polskiej placówki dyplomatycznej. Wcześniej przez kilka godzin był śledzony. Został uderzony w głowę; gdy upadł, został skopany. Bił go jeden napastnik, trzech innych mężczyzn przyglądało się temu. Rzeszuta od razu powiadomił milicję. Polski dyplomata odniósł szereg obrażeń głowy i klatki piersiowej, ma m.in. naderwane ucho i posiniaczoną twarz - lekarze nie wykluczają wstrząśnienia mózgu. Znajduje się on obecnie w szpitalu. Sami zapewnimy sobie bezpieczeństwo? Ambasador Polski w Rosji, Stefan Meller, zapowiedział, że ponownie zażąda od milicji i rosyjskich służb specjalnych, by zapewniły bezpieczeństwo polskim dyplomatom. Meller, który spotkał się dziś z wiceministrem spraw zagranicznych Rosji, Walerijem Łoszczinnym, wydał także polecenie, by pracownicy ambasady nie wychodzili pojedynczo na ulicę, do niezbędnego minimum ograniczyli wyjścia związane z obowiązkami służbowymi i nie pozwalali dzieciom opuszczać terytorium placówki. Istnieją bowiem obawy, że dzisiejszy atak nie będzie ostatni. To już trzeci przypadek napaści na pracownika polskiej ambasady w Moskwie w ciągu ostatnich dni. W niedzielę nieznani sprawcy ciężko pobili pracownika sekcji łączności placówki. Robił on wcześniej zakupy w tym samym sklepie co dziś Rzeszuta. Mężczyzna wciąż przebywa w szpitalu. Dzień wcześniej pobito kierowcę placówki, obywatela Federacji Rosyjskiej. Rosyjskie władze po tych incydentach zapowiadały, że podejmą dodatkowe środki dla zapewnienia bezpieczeństwa pracownikom polskiej ambasady i ich rodzinom. Napastników nie złapano, a o skuteczności "dodatkowej ochrony" świadczy dzisiejszy incydent. Agencja ITAR TASS pisze, że w Moskwie trwają też poszukiwania telefonicznego terrorysty, który groził wysadzeniem w powietrze polskiej ambasady. Nieznany mężczyzna miał wczoraj zadzwonić do wydziału konsularnego ambasady i zagrozić, że wkrótce dojdzie do wybuchu. Agencja dodaje, że milicjanci po przeszukaniu pomieszczeń i terenu placówki nie znaleźli niczego podejrzanego. Minister Rotfeld powiedział dziś, "jeśli Rosja nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa (naszym dyplomatom - red.), to tak jak w innych krajach, które nie są w stanie tego zapewnić, będziemy się starali zapewnić sami sobie bezpieczeństwo - powiedział minister. Dodał, że chodzi o wysłanie polskich sił, ale wyraził też nadzieję, że nie będzie to konieczne, jeśli Rosjanie "wyciągną daleko idące wnioski" z tego, co się stało. "Ta napaść to nie przypadek" - W tej chwili trzeba chyba przyjąć założenie, że jest to już działanie skoordynowane - uważa Włodzimierz Marciniak, politolog z Instytutu Studiów Politycznych PAN i były dyplomata w Moskwie. Jego zdaniem, cała akcja nadzorowana jest przez jakiś ośrodek w Rosji. Trudno jednak określić, jak bliski władzy. Według Marciniaka, ostatnie wydarzenia mają doprowadzić do poważnego zaostrzenia stosunków polsko-rosyjskich. A to może się okazać przydatne dla Moskwy zarówno jeżeli chodzi o politykę wewnętrzną, jak i zagraniczną. Podobnie komentuje ten incydent dla INTERIA.PL europoseł Bogdan Klich. - Uważam to za kolejną prowokację polityczną - mówi. - Jej celem jest nie tyle odwet, co dalsze zaostrzenie stosunków polsko-rosyjskich. Pytany, czy Rosjanie próbują Polskę zastraszyć, twierdzi, że za atakami niekoniecznie stoją "siły kontrolowane przez administrację Władimira Putina". - To mogą być nacjonaliści czy zwolennicy odbudowy imperium. - Te zdarzenia, których jesteśmy świadkami to efekt pewnego upolitycznienia incydentu pobicia dzieci rosyjskich dyplomatów, do którego doszło w Warszawie - uważa z kolei Bartosz Cichocki, ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich. Przypomnijmy, że niecałe dwa tygodnie temu w Warszawie pobito dzieci rosyjskich dyplomatów. Choć była to typowo chuligańska napaść - chodziło prawdopodobnie o kradzież telefonów komórkowych - prezydent Putin domagał się wówczas oficjalnych przeprosin od władz polskich. Strona polska wyraziła wówczas ubolewanie i uznała pobicie dzieci za incydent pozbawiony kontekstu politycznego. Cichocki powiedział w rozmowie z INTERIA.PL, że w Rosji narastają antypolskie nastroju m. in za sprawą kampanii politycznej związanej z wypowiedziami prezydenta Putina czy innych przedstawicieli władz. A to sprawia, że jest duże ryzyko, iż dojdzie do kolejnych podobnych incydentów. Antypolska prowokacja? W dość ostrym tonie utrzymane są komentarze polskich polityków po dzisiejszych wydarzeniach w Moskwie. Większość z nich jest przekonana, że pobicie dyplomaty to rosyjska prowokacja. Zdaniem marszałka Sejmu, Włodzimierza Cimoszewicza, jeśli Rosja nie potrafiłaby wyjaśnić okoliczności pobicia kolejnego pracownika ambasady polskiej w Moskwie, "to nie tylko w oczach Polski i Polaków, ale także opinii międzynarodowej stanie się państwem o dwuznacznej reputacji". Według lidera SdPl, Marka Borowskiego, kolejne pobicie polskiego dyplomaty w Moskwie "to nie jest zbieg okoliczności, lecz najwyraźniej zaplanowana akcja ludzi, którym zależy na komplikowaniu stosunków polsko- rosyjskich". Także zdaniem Bronisława Komorowskiego (PO), napaści na pracowników polskiej ambasady w Moskwie nie są dziełem przypadku, tylko dowodem na realizację wymyślonego w Rosji "scenariusza dalszego zaognienia stosunków polsko-rosyjskich i dalszego upokarzania Polski". Podobne jest zdanie PiS. "Naszym zdaniem, zarówno miejsce incydentu - bezpośrednie sąsiedztwo polskiej ambasady - jak i ofiara napaści wskazują, iż nie mamy tu do czynienia z przypadkowym aktem bandytyzmu" - głosi oficjalne stanowisko partii. Kto miałby się dopuszczać podobnych prowokacji? Szef MSZ Adam Rotfeld uważa, że "ktoś jest w Rosji zainteresowany tym, aby stosunki z Polską pogorszyć" .- To, co nas niepokoi, to rozbieżność pomiędzy zapewnieniami ze strony rosyjskiego MSZ a rzeczywistością, którą kształtują najwyraźniej te siły, którym jest na rękę tworzenie tego typu niedobrej atmosfery pomiędzy naszymi krajami i kształtowania wokół Polski klimatu ciągłych incydentów, zadrażnień i napięć - powiedział dziś Rotfeld. Według niego, zależy na tym "siłom nacjonalistyczno- konserwatywnym, które są określane jako czerwono-brunatna frakcja; tym wszystkim, którym marzy się powrót do imperium, ale już nie w wydaniu czysto komunistycznym, tylko tzw. komunizmu narodowego, czy komuno-faszyzmu". - Te incydenty mają ewidentny związek z antypolską kampanią w ostatnich dniach. Żałuję, że szumne zapowiedzi poprawy stosunków polsko-rosyjskich na początku kadencji nie spełniły się, a właściwie przez cztery lata pogorszyliśmy stosunki ze wszystkimi sąsiadami - uważa z kolei szef LPR, Roman Giertych. Z kolei Młodzież Wszechpolska, skandując "wracaj z wakacji", demonstrowała dziś przed Pałacem Namiestnikowskim w Warszawie, domagając się reakcji prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w sprawie pobić polskich dyplomatów w Moskwie. Jutro o godz. 13. o stosunkach z Rosją i Białorusią będziemy rozmawiać podczas czata z europarlamentarzystą Bogdanem Klichem. Zapraszamy!