Skargę do Trybunału złożył Dariusz Chabrowski. Jego córka opuściła Polskę wraz z matką w marcu 2009 r., tego samego dnia, gdy polski sąd - rozpatrując sprawę rozwodową rodziców - zabronił opuszczania Polski przez dziewczynkę. Matka i córka po opuszczeniu Polski zamieszkały w Iwano-Frankowsku (dawny Stanisławów). Jeszcze w tym samym miesiącu Chabrowski wniósł do sądu o wszczęcie procedury zabezpieczającej, która miała zapewnić powrót córki do Polski, zgodnie z konwencją haską z 1980 r., dotyczącą cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę. Gdy w lutym 2010 r. ukraiński sąd apelacyjny nakazał powrót dziecka do Polski, ukraiński komornik podjął starania, by odebrać córkę matce. Gdy jednak - jak twierdził - przyszedł pod wskazany przez ojca adres, nie zastał ani jednej, ani drugiej, a ich krewni poinformowali go, że obie opuściły Ukrainę i nie wiadomo, kiedy wrócą. Od tej pory zaczęły się kilkumiesięczne próby ustalenia miejsca pobytu dziecka. Wielomiesięczne poszukiwania W lipcu 2010 r. Ministerstwo Sprawiedliwości Ukrainy poinformowało komornika, że według informacji otrzymanych od ojca dziecka, jego córka i żona mieszkają w Symferopolu. Jednak i tam nie zastano żadnej z nich. Rozpoczęły się kolejne wielomiesięczne poszukiwania. Miejsce pobytu córki ustalono dopiero pod koniec 2011 r.; okazało się, że od roku mieszka u babci w Symferopolu i tam też chodzi do szkoły. W tym czasie córka ukończyła już czternaście lat i zgodnie z ukraińskim kodeksem rodzinnym miała prawo do decydowania, gdzie chce mieszkać. Gdy w styczniu 2012 r., z pomocą polskiej ambasady, udało się w końcu zorganizować spotkanie ojca z córką, ta powiedziała, że chce wrócić do Polski podczas ferii zimowych. Potem jednak zmieniła zdanie i odmówiła powrotu, obiecując ojcu, że odwiedzi go w czasie ferii wiosennych. W związku z tym zakończyło się postępowanie wszczęte przez komornika. Gdy jednak ponownie okazało się, że córka nie przyjechała, Chabrowski złożył wniosek o ponowne otwarcie tego postępowania. W październiku 2010 r. Chabrowski złożył skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, w której zarzucił władzom ukraińskim opieszałość i nieskuteczność w egzekwowaniu wyroku sądu ukraińskiego z lutego 2010 r. Twierdził, że tym samym naruszyły one jego prawo do poszanowania życia rodzinnego, zagwarantowane w art. 8 europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. "Upływ czasu może mieć nieodwracalne skutki" Chabrowski zarzucał Ukrainie przede wszystkim to, że poszukiwania córki rozpoczęły się dopiero po zapadnięciu wyroku ukraińskiego sądu apelacyjnego. Zwracał też uwagę na to, że za każdym razem władze ukraińskie informowały z wyprzedzeniem matkę dziecka o planowanych działaniach egzekucyjnych, przez co umożliwiały jej zniknięcie wraz z dzieckiem jeszcze przed wizytą komornika. Krytykował komorników za ich bierność i opóźnienia w działaniu, przez co - jak twierdził - zrujnowali oni jego życie rodzinne. Po tak długim czasie odbudowa jego relacji z córką stała się bardzo trudna, jeśli nie niemożliwa - argumentował. W skardze pisał też, że córka, pozbawiona kontaktu z ojcem, straciła poczucie bezpieczeństwa, co jest niezbędne w okresie dojrzewania. W czwartek Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że ukraińskie władze rzeczywiście naruszyły prawo ojca do poszanowania życia rodzinnego (sygn. 61680/10). Z tego powodu Ukraina ma wypłacić mu 7,5 tys. euro zadośćuczynienia i prawie 3,3 tys. euro z tytułu zwrotu kosztów. Uzasadniając wyrok Trybunał stwierdził, że decydujące w sprawie jest to, czy ukraińskie władze podjęły wszelkie niezbędne kroki w celu ułatwienia egzekucji sądowego nakazu. Podkreślił, że w takich sprawach jak ta upływ czasu może mieć nieodwracalne skutki dla stosunków między dzieckiem a rodzicem. Z tego powodu - jak przypomniał Trybunał - art. 8 konwencji, gwarantujący prawo do poszanowania życia rodzinnego, musi być interpretowany w świetle konwencji haskiej dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę.