Numer infolinii uruchomionej przez konsulat to: 020 7291 3914, lub - po godz. 16.30 - 079 3959 4278. - Przygotowaliśmy numer interwencyjny, gdzie można się zgłaszać z problemami. Na tę chwilę nie ma żadnych zgłoszeń od Polaków, liczymy na to, że nasi rodacy wykażą rozsądek i będą unikali wychodzenia na ulicę w sytuacjach, które mogą powodować niebezpieczeństwo - powiedział Szaniawski. Jak dodał, ambasada chce być przygotowana na "różne scenariusze, na wszelki wypadek". "Na razie jednak nie ma żadnych powodów do nadmiernego niepokoju, nie mamy żadnych zgłoszeń, w naturalny sposób jeśli są jakieś problemy, nasi rodacy mogą zwracać się do naszej placówki" - zaznaczył rzecznik. Wyraził też nadzieję, że sytuacja w Londynie uspokoi się w najbliższym czasie. W poniedziałek wieczorem doszło w Londynie do największych rozruchów, które rozszerzyły się na nowe dzielnice: Hackney, Croydon, Peckham, Lewisham, Clapham i Ealing. Mimo dodatkowych posiłków policyjnych, zajścia, podpalenia i grabieże mienia przybierały na sile. Według najnowszych danych Scotland Yardu, 44 policjantów odniosło obrażenia, w jednym przypadku są one groźne dla życia; od początku zamieszek zatrzymano już 450 osób, w tym ok. 200 w nocy z poniedziałku na wtorek. W Dalston młodocianym zadymiarzom ubranym w dresy, z kapturami na głowach i opaskami na twarzy, z braku policji stawiła czoło miejscowa społeczność kurdyjska zdecydowana bronić swego mienia. W okolicach Clapham Junction - ważnym węźle kolejowym oraz centrum dzielnicy Ealing w zachodnim Londynie na ulice skierowano pojazdy opancerzone. Naoczni świadkowie mówią, że ulice kilku dzielnic przypominają strefę działań wojennych. Niektórzy ludzie stracili cały dobytek, a nawet dach nad głową.