42-letni gdańszczanin w piątek rano wystartował z egipskiej El Gouny na desce kitesurfingowej. Zamierzał pokonać dystans ok. 200 km i pod wieczór dobić do portu Duba w Arabii Saudyjskiej. Jednak służby ratownicze odebrały o godzinie 17 pierwszy sygnał SOS, a o 19.55 drugi nadany przez Polaka. Jak zaznaczył ambasador Puchta, w efekcie daleko idącej współpracy władze egipskie podjęły z władzami saudyjskimi akcję ratunkową, której celem było dotarcie do żeglarza. - Mimo że akcję przerwano, a poszukiwania będą wznowione o świcie, utrzymujemy kontakt z właściwymi służbami. Cały nasz konsulat został podniesiony i pracuje w trybie kryzysowym - dodał ambasador. Również w stałym kontakcie z saudyjską strażą przybrzeżną w okolicach Tabuku jest konsul RP w Rijadzie Igor Kaczmarczyk. - Piątek jest tu wolnym dniem, więc nie wszystkie stanowiska były obsadzone, co spowolniło zapewne akcję ratunkową. Jak mi przekazano, nie było sensu, aby nocą prowadzić poszukiwania, które mają być wznowione o świcie. Nie ukrywam, że sytuacja jest trudna z uwagi na sztormową pogodę. Poza tym ten rejon, z którego wysyłane są sygnały przez Lisewskiego, jest bardzo zdradliwy ze względu na prądy morskie - powiedział konsul Kaczmarczyk. Jak zaznaczył, opierając się o wiadomości przekazane przed północą przez straż przybrzeżną, urządzenie gdańszczanina nadaje sygnał już z wód terytorialnych Arabii Saudyjskiej. Przyjaciółka "deskarza" Marta Lesiewska podkreśliła, że Lisewski sam był organizatorem tej próby i nie angażował nikogo do pomocy. Płynął bez asekuracji, tak jak w przypadku pokonywania Bałtyku. Jego zabezpieczeniem jest wyłącznie międzynarodowy system ratownictwa morskiego SARSAT (Search and Rescue Satellite Aided Tracking). To urządzenie wysyła sygnał do jednostek ratowniczych, wskazując pozycję z dokładnością do czterech metrów. Lisewski, medalista mistrzostw Polski w kitesurfingu, wypłynął w piątek rano z egipskiego brzegu na 1,5-metrowej desce Master. Do niej przytwierdzony był seryjny latawiec Nobile o regulowanej powierzchni 10-12 m kwadratowych oraz trapez Dakine. Propagator i instruktor kitesurfingu oraz innych sportów ekstremalnych, w lipcu ubiegłego roku jako pierwszy człowiek na świecie przepłynął Morze Bałtyckie. Wystartował w okolicach Świnoujścia i po 13 godzinach dobił do szwedzkiego wybrzeża, niedaleko Ystad. Jan Lisewski - jako pierwszy człowiek na świecie - pokonał samotnie Morze Bałtyckie, płynąc z Polski do Szwecji: Przepłynięcie Morza Czerwonego miało być drugim, ważnym "crossem" znanego propagatora i instruktora kitesurfingu oraz innych sportów ekstremalnych oraz kolejnym krokiem do zdobycia "korony mórz". "Założeniem wyzwania , tak jak poprzednio, jest pokazanie, że można - tak jak himalaizmie - wejść na największą górę. Zdobyć to, co wcześniej, jest nieosiągalne, spełnić swoje długoletnie marzenia i wyznaczyć nowe kierunki, które pokazują, że każdy może przezwyciężyć swoje słabości. Kolejnym celem który sobie stawiam jest, zwrócenie uwagi na ten sport przez sponsorów czy władze polskie. Polacy zajmują czołowe miejsca w pucharze świata. A nasze kitesurferki to ścisła światowa czołówka!" - pisał przed wyprawą na stronie Masterkiteboarding.com Jan Lisewski.