Śledczy zarzucają mu nielegalne wprowadzenie kokainy na terytorium Meksyku. Nie biorą przy tym pod uwagę żadnych okoliczności łagodzących, nie mają też żadnych twardych dowodów. Nasz rodak odpowie przed sądem jako bezpośredni sprawca nielegalnego przemytu, wyłącznie na podstawie zeznań przesłuchanych do tej pory osób. Podstawę aktu oskarżenia stanowi art. 194, cz. II Federalnego Kodeksu Karnego. Przepis ten traktuje oskarżonego jako bezpośredniego sprawcę przestępstwa, który działa w sposób umyślny. Jako główny dowód aktu oskarżenia, Biuro Prokuratora Generalnego przedstawia wyłącznie zeznania świadków potwierdzające, że na statku znaleziono narkotyki. Według ustaleń RMF FM, śledczy nie biorą jednak pod uwagę, że większość z osób, które składały swoje zeznania - w tym ponad 20 członków załogi - podtrzymuje, że nielegalne substancje znalazły się na statku podczas załadunku kruszywa, bez wiedzy załogi. Podstawą aktu oskarżenia jest zatem wyłącznie fakt, że narkotyki znajdowały się na pokładzie UBC Savannah. Śledztwo nie wyjaśniło jednak, w jaki sposób się tam znalazły. Meksykańska prokuratura, uznając, że to polski kapitan statku Andrzej Lastoa odpowiada za przemyt, wniosła do sądu o karę nie niższą niż 10 lat więzienia, karę grzywny oraz zawieszenie praw obywatelskich na czas odbywania kary. Obrońca nie może spotkać się ze swoim klientem Przed meksykańskim sądem formalnie rusza więc proces przeciwko osadzonemu w więzieniu w Tepic Polakowi. Jego obrońcy wynajęci przez firmę, która zarządza statkiem podtrzymują, że zarzuty stawiane kapitanowi są bezpodstawne. Pierwszą rozprawę zaplanowano zdalnie, w formie wideokonferencji. W sądzie w Ciudad Victoria, przed którym ma się toczyć proces, zasiądą obrońcy oraz prokurator. Kapitan będzie łączył się z salą rozpraw z sądu w Tepic. Z Ministerstwa Sprawiedliwości w Mexico City będą się łączyć natomiast przedstawiciele naszej ambasady. Prośba obrony, by podczas zeznań mecenasi mogli przebywać w Tepic wraz z kpt. Lasotą, została odrzucona. Władze więzienia tłumaczą to potencjalnym zagrożeniem COVID-19. To kapitan Lasota wezwał meksykańską policję na statek Do aresztowania załogi statku UBC Savannah doszło pod koniec lipca minionego roku, po kilkunastu dniach od kiedy pływająca pod cypryjską banderą UBC Savannah weszła do portu w meksykańskiej Altamirze. Statek transportował z Branquilli w Kolumbii tzw. met-coke czyli koks metalurgiczny. To sypkie kruszywo zgromadzone w kilku ładowniach. Podczas rozładunku jednej z nich załoga zauważyła podejrzane pakunki. Marynarze najpierw zawiadomili o sprawie drugiego oficera, który wezwał na pokład kapitana. Andrzej Lasota natychmiast podjął wówczas decyzję o przerwaniu pracy, po czym zawiadomił kapitanat portu i miejscową policję. Kilka godzin później na miejscu pracował już prokurator federalny. Po zabezpieczeniu pakunków (okazało się, że znajduje się w nich ok. 200 kg kokainy) i przesłuchaniach załogi, zapadła decyzja o zatrzymaniu wszystkich 22 jej członków - 19 Filipińczyków i trzech Polaków. Po kilkunastu dniach w meksykańskim areszcie, załogę zwolniono. Pozostał w nim tylko kapitan statku Andrzej Lasota. Rodzina kapitana Lasoty apelowała o reakcję polskich władz Jesienią ubiegłego roku bliscy kpt. Lasoty na zorganizowanej przez siebie konferencji, zaapelowali o stanowczą reakcję do polskich władz. Do Kancelarii Prezydenta RP złożyli też petycję. W jej opisie można było przeczytać: Zwracamy się do Pana Prezydenta z gorącym apelem, aby Pan Prezydent dołożył wszelkich starań, aby nawiązać dialog z Prezydentem Republiki Meksyku, aby swoim programem objął również Kapitana Andrzeja Lasotę. Wszyscy głęboko wierzymy, iż Pan Prezydent mógłby wspomóc nasze starania, a zwłaszcza pomóc Kapitanowi w szczęśliwym powrocie do rodziny.(...) Państwo Polskie powinno dołożyć wszelkich starań, aby jego obywatel, który nie dopuścił się żadnego przestępstwa, był godnie traktowany przez inne Państwo, z którym utrzymujemy stosunki dyplomatyczne. Wszyscy znający szczegóły tej sprawy zdają sobie sprawę, iż Kapitan Lasota został nieświadomie wciągnięty do brudnej gry, jest zupełnie niewinny, postępował zgodnie z procedurami, spędził na morzu w sumie kilkadziesiąt lat, wykształcił wielu oficerów, kapitanów, nigdy nie zaniedbywał swoich obowiązków, jest przykładem wspaniałych polskich, cenionych na całym świecie, wysoko wykwalifikowanych nawigatorów. Po publikacji tych słów i nagłośnieniu sprawy przez media, szef gabinetu prezydenta RP Krzysztof Szczerski zapewniał na Twitterze: (...)współpracujemy ze służbami konsularnymi, sytuacja prawna jest trudna, działamy wielotorowo, będziemy informować o efektach. Wiosną tego roku rodzina Polaka skierowała kolejny list do Kancelarii Prezydenta RP, z prośbą o zainteresowanie się sprawą i reakcję. "Albo przemytnicy testują nowy sposób przerzutu narkotyków, albo meksykańskie służby próbują podnieść swoje statystki" W ubiegłym roku na wschodnim wybrzeżu Meksyku identyczny los spotkał załogi w sumie trzech statków. Oprócz podejrzanych pakunków na UBC Savannah ujawniono je także na UBC Tokyo oraz Delphi Ranger. We wszystkich trzech przypadkach statki były ładowane w tym samym porcie i płynęły do Altamiry. Transportowały niemal identyczny sypki ładunek. O podejrzanych pakunkach załoga dowiadywała się w każdym przypadku na miejscu, podczas rozładunku. W biuletynie marynistycznym rozsyłanym do załóg statków na całym świecie już 8 września 2019, po zatrzymaniu UBC Tokyo pojawił się wiele mówiący o sprawie wpis: Albo przemytnicy próbują testować nowy sposób przerzutu narkotyków, albo meksykańskie służby próbują podnieść swoje statystki. Autor: Mateusz ChłystunOpracowanie: Magdalena PartyłaCzytaj na RMF24.pl