Doniesień tych nie komentuje rzecznik MON Robert Rochowicz. W weekend na pokładzie rządowego Tu-154 wraz z delegacją MON z Iraku (gdzie minister Bogdan Klich uczestniczył w sobotę w symbolicznej ceremonii zakończenia misji polskich żołnierzy) wrócili do kraju członkowie specjalnej komisji, która na miejscu zajmowała się sprawą irackich współpracowników. W sobotę minister Klich potwierdził w Iraku, że zgodnie z tym co wielokrotnie podawał resort obrony, pomoc dla współpracowników wojska, m.in. tłumaczy, mogłaby obejmować m.in. sprowadzenie ich do Polski, wypłatę pieniędzy lub pomoc w osiedleniu się w innym z państw regionu. "Te koncepcje są jak najbardziej aktualne, wszystkie ich elementy mogą być dowolnie mieszane; jesteśmy elastyczni" - zapewnił. W sierpniu Rada Ministrów przyjęła propozycję złożoną przez MON dotyczącą "pewnego" systemu ochrony tych wszystkich, którzy współpracują z polskimi kontyngentami wojskowymi i policyjnymi. MON podawało wtedy, że pomoc w przypadku misji irackiej dotyczyłaby ok. 200 osób; w tej liczbie są już rodziny współpracujących z naszymi żołnierzami Irakijczyków. O zapewnienie bezpieczeństwa irackim tłumaczom po wycofaniu polskiego kontyngentu apelował do szefa MON w grudniu ubiegłego roku Rzecznik Praw Obywatelskich. Zwracał uwagę, że "pozostawienie tych osób w Iraku, bez możliwości zapewnienia im bezpieczeństwa, jest równoznaczne z wydaniem na nich wyroku śmierci". Praktyka "opieki" nad współpracownikami wojsk po zakończeniu misji jest powszechnie stosowana m.in. przez Danię i Australię.