Polska może być jednym z największych płatników netto unijnego Funduszu Odbudowy po koronakryzysie, jeżeli jedynym kryterium podziału środków będzie wielkość recesji - twierdzą eksperci Europejskiego Centrum Badań nad Gospodarką (ZEW) w Mannheim. Nieopublikowaną jeszcze symulację podziału środków z funduszu o wartości 500 mld, który zaproponowali kanclerz Angela Merkel i prezydent Francji Emmanuel Macron, opisuje w poniedziałek (25.05.2020) niemiecki dziennik "Die Welt". Fundusz ma pomóc przede wszystkim tym krajom, których gospodarki najbardzej ucierpiały wskutek pandemii. Jak zastrzega "Die Welt", kryteria dystrybucji środków Komisja Europejska dopiero zaproponuje. Jednak według analizy ZEW jeżeli kluczem ich podziału byłaby jedynie wielkość recesji w poszczególnych krajach UE, to wkład Polski do funduszu byłby o 10,4 miliardy euro większy, niż środki, jakie by z niego otrzymała. Polska byłaby zatem drugim największym płatnikiem netto funduszu, zaraz po Niemczech, które musiałyby włożyć do puli 130 miliardów euro, a otrzymałyby z niego z powrotem 107,3 miliarda euro. Dopłacaliby prawie wszyscy "Szczególnie gorzkie dla Polski byłoby to, że pomimo pościgu w ostatnich latach i dziesięcioleciach, jest ona nadal jednym z najuboższych krajów UE" - wskazuje "Die Welt". Jak dodaje, wkład netto Polski do funduszu stanowiłby prawie 2 proc. jej PKB. W takim ujęciu Polska byłaby nawet największym płatnikiem netto. W przypadku Rumunii wkład netto do funduszu wyniósłby z kolei 2,6 mld euro, czyli 1,16 proc. PKB. "Według takiego klucza podziału właściwie prawie wszystkie kraje UE byłyby płatnikami netto do funduszu. Beneficjentami netto byłyby jedynie kraje południa UE oraz Francja" - pisze gazeta. Jak dodaje, w minionych tygodniach najmłodsi członkowie UE już zasygnalizowali, że w sporze o podział środków z funduszu gotowi są wystąpić przeciw interesom krajów południowej Europy. "Polska oświadczyła niedawno, że pieniądze nie powinny płynąć tylko do najbardziej dotkniętych kryzysem krajów, ale też do najmocniej dotkniętych sektorów. To drobna różnica, którą Merkel i Macron uwzględnili w swojej propozycji" - pisze "Die Welt". Wziąć pod uwagę wzrost bezrobocia Według autora analizy Friedricha Heinemanna w interesie wschodnioeuropejskich państw UE byłoby też uwzględnienie kryterium wzrostu bezrobocia, co oznaczałoby jednak, że do krajów południa popłynie mniej pieniędzy. Ekonomista wyliczył też, jak wyglądałby podział środków z unijnego funduszu, gdyby w 80 procentach uzależniony był od stopnia załamania koniunktury, a w 20 procentach od wzrostu bezrobocia. Polska stałaby się wówczas jednym z beneficjentów netto funduszu, otrzymując z niego o 1,07 miliarda euro więcej, niż wyniesie jej wkład. Największymi beneficjentami netto byłyby Hiszpania (dostałaby o 24,2 mld euro więcej, niż jej wkład ), Włochy (19,2 mld) i Grecja (4,9 mld). W relacji do PKB najbardziej efekty funduszu odczułyby Bułgaria i Chorwacja, które mogłyby liczyć na środki w wysokości odpowiadającej 6 procentom ich PKB, przy jednocześnie niskim wkładzie. Sprzeciw "oszczędnej czwórki" Jak pisze "Die Welt", dla Niemiec, które chronią swój rynek pracy m.in. poprzez tzw. wynagrodzenie postojowe, uwzględnienie kryterium wzrostu bezrobocia oznaczałoby z kolei większe obciążenie; szacowany wkład netto wzrósłby do 38,6 mld euro. Propozycja Merkel i Macrona zakłada, że wart pół biliona euro unijny Fundusz Odbudowy gospodarczej po pandemii koronawirusa oparty będzie na pożyczkach, zaciągniętych przez Komisję Europejską na rynkach finansowych pod gwarancje budżetowe UE, czyli wspólne gwarancje ze strony 27 państw Unii. Kluczowe elementy tego planu odrzuciła jednak tzw. oszczędna czwórka, czyli Holandia, Austria, Dania i Szwecja. Nie zgadzają się one na pomoc w formie dotacji i proponują pożyczki. Nie chcą też zwiększenia budżetu UE na lata 2021-27, proponując jedynie dostosowanie jego priorytetów. Anna Widzyk, Redakcja Polska Deutsche Welle