Chodzi o dyrektywę o bezpiecznym przechowywaniu komórek rozrodczych, tkanek płodu, oraz embrionów używanych przy zapłodnieniu in vitro. Polska powinna była wdrożyć w całości te przepisy w 2008 roku, na co Komisja zwracała jej uwagę już 4 lata temu. Urzędnicy w Brukseli podkreślali, że Polska mogła zakazać in vitro, bo w tej sprawie decyzje podejmuje kraj członkowski i Komisja nie prawa zmuszać do legalizacji sztucznego zapłodnienia. Jednak jeśli jakieś państwo zdecydowało się na stosowanie in vitro, musi przestrzegać europejskich norm. Polska jest jedynym krajem w Unii, który tego nie robi. Komisja, kierując pozew do unijnego Trybunału Sprawiedliwości nie zastosowała przyspieszonej procedury i nie zażądała kar finansowych. Polska ma zatem około półtora roku do dwóch lat na nadrobienie zaległości, bo zwykle tyle zajmuje sędziom ogłoszenie wyroku. Jeśli w tym czasie Polska dostosuje prawo, wtedy Komisja wycofa skargę. Jednak w przypadku przegranej, kary finansowe są wysokie.