Cztery polskie myśliwce MiG-29 i kilkadziesiąt osób obsługi naziemnej od maja do sierpnia ma wziąć udział w misji NATO "Baltic Air Policing". Polega ona na ochronie przestrzeni powietrznej trzech krajów bałtyckich. Ponieważ siły Litwy, Łotwy i Estonii są niewystarczające do obrony ich przestrzeni powietrznej, to zadanie spełniają od 2004 roku siły NATO. W związku z kryzysem na Ukrainie misja ta nabiera szczególnego znaczenia. Swoje samoloty chcą także wysłać Francja, Wielka Brytania i Dania. Udział Polski wynika z rotacji - nasza kolej przypada właśnie 1 maja. W NATO rozważa się także, by misję rozszerzyć na stałe tak, żeby kontyngenty Sojuszu stacjonowały nie tylko na Litwie, ale także na Łotwie i w Estonii. - W związku z kryzysem zgłoszono już około 20 samolotów, a lotnisko na Litwie jest małe. Musimy więc stacjonować na Łotwie lub w Estonii - powiedział dziennikarce RMF FM dyplomata w Kwaterze Głównej NATO. Przedstawiciele Sojuszu twierdzą, że Rosja anektując Krym złamała umowę z NATO z 1997 roku. Ze swojej strony Sojusz - gdy planował rozszerzenie się o Polskę i kraje bałtyckie - zgodził się wtedy, że na terenie nowych członków nie rozmieści znaczących sił bojowych. - Teraz ta umowa już nas nie obowiązuje - powiedział dziennikarce RMF FM dyplomata. Jego zdaniem, ministrowie spraw zagranicznych będą się teraz zastanawiać, jak wzmocnić obecność sił NATO na wschodniej flance, by takie kraje jak Polska, Litwa, Łotwa i Estonia czuły się bezpieczne.