Konferencja została zorganizowana dzisiaj w Warszawie przez Instytut Spraw Publicznych. Z analizy zatrudnienia Polaków w Niemczech "wyłania się obraz Polaka młodego, szybkiego, zaradnego, który chce zarobić, żeby utrzymać rodzinę i zainwestować. Wykonuje prace proste, nie wymagające dużego wysiłku" - powiedziała dr Agnieszka Łada z ISP. - Niestety, pracuje nielegalnie - dodała. W Niemczech Polacy pracują głównie w rolnictwie (15,5 proc.), hotelarstwie (10 proc.) oraz opiece zdrowotnej (12 proc.). Kristin Schwarz z Niemieckiego Instytutu ds. Polityki i Bezpieczeństwa zwróciła uwagę, że przyczyną decyzji o utrzymywaniu restrykcji w napływie pracowników z nowych państw UE do 2011 roku była ochrona własnych rynków. - Jednak z drugiej strony niemiecki i austriacki przemysł potrzebuje nowych pracowników - powiedziała. Zwróciła uwagę, że są pewne grupy pracowników, którzy mogą podejmować pracę w Austrii (np. pracownicy akademiccy) czy Niemczech (pracownicy akademiccy, pracownicy podejmujący pracę sezonową w rolnictwie). - Często przyczyną imigracji jest nie tylko praca, ale i korzyści socjalne - dodała. Na konferencji podano, że np. do Wielkiej Brytanii wyjeżdżają osoby, które znają język, dobrze się integrują z tamtejszym społeczeństwem; jak też osoby nieznające języka, o słabych kwalifikacjach, które mają trudności ze znalezieniem pracy. Często wykonują roboty gorzej płatne lub poniżej swych umiejętności. Sytuacja ta dotyczy od 40 do 80 proc. polskich imigrantów. W Wielkiej Brytanii mężczyźni znajdują zatrudnienie głównie w budownictwie (ok. 19 proc.), hotelarstwie i gastronomii (ok. 10 proc.), kobiety - w hotelach i restauracjach (14 proc.) oraz w służbie zdrowia i opiece socjalnej (13 proc.). Według Komisji Europejskiej imigranci częściej podejmują pracę niż rodowici Brytyjczycy - pracuje wśród nich 90 proc. mężczyzn i 74 proc. kobiet. Natomiast wśród Brytyjczyków jest to odpowiednio - 78 proc. mężczyzn i 71 proc. kobiet.