Dotychczasowy przewodniczący komisji spraw zagranicznych powiedział, że przewodnictwo PE dla Buzka jest priorytetem dla Polski, choć oznacza, że Polacy nie będą mieli szans na przewodnictwo ważniejszych parlamentarnych komisji, takich jak spraw zagranicznych albo budżetu. - Nie sądzę, żeby to było możliwe. Musiałby się zdarzyć cud, żeby to było w naszym zasięgu - powiedział dziennikarzom Saryusz-Wolski. Przypomniał, że niemiecki chadek Elmar Brok stracił przewodnictwo w komisji spraw zagranicznych, kiedy dwa i pół roku temu przewodniczącym PE został jego partyjny kolega Hans-Gert Poettering; na miejscu Broka zasiadł wówczas Saryusz-Wolski. Polski eurodeputowany podkreślił, że popierając Buzka, Polsce jednocześnie zależy na objęciu ważnej, gospodarczej teki w nowej KE. - Pytanie, czy to będzie możliwe? Bo przecież nie jest tak, że wybieramy sobie jak z menu. Są inne kraje. To jest przedmiot negocjacji - powiedział Saryusz-Wolski. Podobnie jak inni politycy PO przyznał, że Janusz Lewandowski jest najbardziej prawdopodobnym kandydatem, jeśli Polsce uda się objąć tekę gospodarczą. - Polityka zagraniczna jest prawdopodobnie poza naszym zasięgiem. Jest wiele niepewności - ta rzecz się rozstrzygnie późną jesienią. Ale na pewno nie wystawimy pana Janusza Lewandowskiego do resortu wielojęzyczności - zaznaczył. Saryusz-Wolski powiedział, że PO opowiada się za ponownym wyborem Jose Manuela Barroso na szefa KE na unijnym szczycie w czwartek i piątek oraz zatwierdzeniem go przez nowo wybrany PE na inauguracyjnej sesji 15 lipca w Strasburgu. - Nam zależało zawsze, żeby wzmocnić pozycję KE, w tym Barroso - powiedział. - W polskim interesie leży to, żeby desygnowanie nastąpiło szybko, bo to potem pozwala inne rzeczy rozstrzygać, w tym kwestie teki komisarza. Nie zamierzamy mu stawiać żadnych warunków wstępnych. Jednak - zaznaczył - na razie nie ma większości w PE, by zatwierdzić Barroso. Choć jego chadecka rodzina polityczna EPL, do której należy PO i PSL, wygrała wybory do PE, to nie ma tam większości i musi budować koalicję. Część socjalistów już zapowiedziała, że nie poprze Barroso. Lider Zielonych Daniel Cohn-Bendit opowiedział się za koalicją socjalistów, komunistów, liberałów i Zielonych przeciwko reelekcji przewodniczącego i w ogóle przeciwko głosowaniu w tej sprawie w lipcu na podstawie Traktatu z Nicei. Z kolei lider liberałów Graham Watson powiedział, że jest skłonny poprzeć chadeka Barroso, ale w zamian chce na pół kadencji objąć przewodnictwo PE. Choć przewodniczący KE wybierany jest przez rządy, to zgodnie z Traktatem z Nicei musi uzyskać aprobatę większości eurodeputowanych w PE. Czyli tak jak i przewodniczący PE. - Jest problem dwóch B: Buzek i Barroso. Powstało niefortunne, niespodziewanie iunctim (połączenie), którego autorem jest Watson. Staramy się budować koalicję, ale najpierw musimy rozstrzygnąć sprawę Barroso - bo to pozwoli na ciąg dalszy. Jak długo ta sprawa będzie wisiała w powietrzu, to mogą różne rodziny polityczne czynić jedno rozstrzygnięcie zakładnikiem drugiego - powiedział Saryusz-Wolski. - Jest nadzieja, że Barroso zostanie, ale to jest niepewne - dodał. Zapowiedział, że w czwartek na kilka godzin przed rozpoczęciem szczytu UE, o godz. 12.15 zaplanowano spotkanie premiera Donalda Tuska z premierem Włoch Silvio Berlusconim, o rywalizacji między Buzkiem a Mario Mauro o kandydowanie z ramienia EPL na stanowisko przewodniczącego PE. - Każda ze stron liczy, że ta druga się wycofa - my mamy silniejsze poparcie we frakcji, jakkolwiek nie dominujące - powiedział Saryusz-Wolski. Jako szef liczącego 28 eurodeputowanych polskiego klubu koalicyjnego PO-PSL we frakcji EPL, Saryusz-Wolski będzie miał czterech zastępców: Jana Olbrychta, Jacka Protasiewicza, Danutę Jazłowiecką oraz jednego z eurodeputowanych PSL, którego wskażą władze tej partii.