Budowany od wielu miesięcy parasol antyrakietowy ma chronić Stany Zjednoczone i ich sojuszników przed nuklearnym atakiem wrogich państw, szczególnie tzw. krajów zbójeckich - Iranu, Korei Północnej czy Syrii. Tarcza składa się z systemu radarów, satelitów i rakiet przychwytujących. Jak ujawnia brytyjski dziennik "Independent", rząd Tony'ego Blaira zgodził się, by właśnie takie pociski rozmieszczono w bazie w północnym Yorkshire. Do porozumienia obu rządów doszło na potajemnym spotkaniu w Waszyngtonie w maju. Zdaniem gazety, pociski rozmieszczone zostaną także w którymś z krajów Europy Wschodniej, spore szanse ma Polska. System obrony przeciwrakietowej ma olbrzymie znaczenie dla światowego bezpieczeństwa, ale najważniejsze decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły w USA, więc tym bardziej przedwczesne jest mówienie o rozmieszczeniu części systemu w Europie, również w Polsce - mówi minister obrony, Jerzy Szmajdziński. - Polska jest w tej sprawie konsultowana, ale na razie nie ma decyzji amerykańskiej - i prawdopodobnie do wyborów prezydenckich nie będzie - więc tym bardziej nie ma wystąpienia do Polski ani naszej decyzji - powiedział, określając doniesienia "Independent" jako "przedwczesne". Sama sprawa, w opinii Szmajdzińskiego, ma kluczowe znaczenie, m.in. z punktu widzenia niekontrolowanego obrotu bronią masowego rażenia. Minister dodał, że nie będzie publicznie wyrażał swojej opinii na temat tej sprawy do czasu, aż nie nastąpią w tej kwestii wiążące decyzje USA lub oficjalne wystąpienie do Polski z propozycją uczestniczenia w tym systemie - jeśli on powstanie. Szef polskiego MON uważa, że ewentualne przystąpienie naszego kraju do tego systemu powinno nastąpić przy szerokim porozumieniu politycznym i poinformowaniu sąsiadów. Były minister obrony, Bronisław Komorowski (PO) uważa, że perspektywa uczestnictwa Polski w systemie "powinna nas cieszyć z tym, że ze względów technicznych, jeśli w Polsce miałyby się znaleźć jakieś jego elementy, byłyby to raczej elementy radiolokacyjne, a nie rakiety do zwalczania pocisków balistycznych". Uważa on, że byłoby to ważne dla kraju, bo "stalibyśmy się cząstką systemu obejmującego nie tylko USA, ale też znaczną część NATO - cząstką, która jest bardzo ważna ze względów bezpieczeństwa dla reszty świata". Dodał, że Polska powinna świadomie dążyć do tego, aby sprzyjać takim projektom". Komorowski zaznaczył zarazem, że te wiadomości nie są niczym nowym. - Być może wynik wyborów prezydenckich w USA przesądzi bardzo ważną kwestię - czy w ogóle będzie stwarzany system obrony przeciwrakietowej oraz gdzie będą rozmieszczone poszczególne elementy systemu - dodał. Zdaniem Komorowskiego, wiadomo, że jeśli USA chcą chronić się dobrze przed uderzeniem rakiet z możliwego kierunku zagrożenia, a więc - w jego opinii - od strony Bliskiego lub Środkowego Wschodu, to niektóre elementy systemu muszą być rozmieszczone właśnie w Europie. - Tu Wielka Brytania jest jednym z "pewniaków", gdzie tego rodzaju urządzenia na pewno będą rozmieszczone. (...) Wchodzi w grę także Polska, albo niektóre kraje tego regionu: Słowacja, może Rumunia - powiedział. Rozmieszczenie rakiet przechwytujących oznaczałoby najpoważniejszą od 13 lat obecność sił amerykańskich na ziemi brytyjskiej. Na początku lat 90. usunięto z Wielkiej Brytanii pociski samosterujące "Cruise". Władze w Londynie zastrzegły sobie, by wszystkie koszty związane z instalacją rakiet pokryli Amerykanie, ale nie ma wątpliwości, że rozmieszczenie rakiet wzbudzi protesty brytyjskiej opozycji. Tym bardziej, że ostatnio USA poprosiły Brytyjczyków o wysłanie żołnierzy do amerykańskiego sektora w Iraku. Politycy na Wyspach Brytyjskich obawiają się, że wystawi to Brytyjczyków na niebezpieczeństwo, szczególnie w kontekście planowanej przez USA ofensywy przeciw terrorystom w irackiej Faludży. Ponadto krytycy systemów antyrakietowych argumentują, że ich budowa doprowadzi do nowego wyścigu zbrojeń, a nuklearne mocarstwa będą produkowały coraz to zmyślniejsze rakiety czy bomby zdolne ominąć systemy obronne. USA rozmieściły już w tym roku 16 rakiet przechwytujących w Kalifornii i na Alasce. Lokalizacja dla pozostałych 24 trzymana jest w tajemnicy. Wiadomo jedynie, że niektóre z nich Waszyngton chciałby stacjonować w Europie.