Do zajścia doszło 16 sierpnia. Około godziny 8.15 czasu polskiego, 28 km na północ od Wazi Khwa, transporter Rosomak najechał na ładunek wybuchowy domowej roboty; w wyniku eksplozji uszkodzona została skrzynia biegów. Polscy żołnierze zostali ostrzelani; ścigając zamachowców otworzyli do nich ogień. Doszło do ofiar wśród ludności cywilnej, a kilka osób zostało rannych. Dwóch napastników zostało zatrzymanych. Natychmiast po zdarzeniu przedstawiciele wojsk koalicyjnych, wspólnie z gubernatorem prowincji, spotkali się ze starszyzną plemienną. W porozumieniu z władzami lokalnymi ustalono m.in. zakres pomocy dla rodzin ofiar. Jak informuje DO, ze względu na prowadzone postępowanie prokuratorskie, a także bezpieczeństwo żołnierzy i mieszkańców wioski, w której doszło do zdarzenia, dalsze informacje będą przekazywane po ostatecznym wyjaśnieniu zdarzenia. Polski kontyngent w Afganistanie w ramach prowadzonej przez NATO misji ISAF liczy ok. 1100 żołnierzy, których zadania to zapewnienie bezpieczeństwa w wyznaczonych rejonach, ochrona projektów odbudowy oraz szkolenie armii afgańskiej i policji. Polacy mają pięć baz - w Bagramie, Sharanie, Ghazni, Wazi Khwa i Gardez. Oprócz tego są także m.in. Mazar-i-Szarif. Ostatnio coraz częściej dochodzi do ataków na polskich żołnierzy i bazy, gdzie stacjonują. W ubiegły wtorek, ok. 20 kilometrów na południowy wschód od bazy w Gardez, w wyniku ostrzału patrolu, w Afganistanie zginął pierwszy polski żołnierz - 28-letni podporucznik Łukasz Kurowski. Zdaniem twórcy jednostki GROM gen. Sławomira Petelickiego specjalna komisja, która ma wyjaśnić szczegóły akcji z udziałem żołnierzy Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie, jest potrzebna m.in. po to, żeby ustalić, czy ci żołnierze strzelali na oślep, czy w kierunku przeciwników. - Co innego jest odpieranie ataku, a co innego strzelanie naokoło, więc to trzeba wykluczyć - podkreślił w rozmowie z PAP gen. Sławomir Petelicki. Jak powiedział, zarówno w Iraku, jak i w Afganistanie bojownicy często atakują z różnych miejsc. - Oni nie atakują tak jak regularne oddziały, czyli z miejsc, gdzie znajdują się ci bojownicy. Oni uważają, że jeżeli są wśród ludności cywilnej, to są lepiej zabezpieczeni przede wszystkim przed atakiem lotnictwa - powiedział gen. Petelicki. - Zauważyłem w niektórych przekazach medialnych, że nasi żołnierze ostrzeliwują z granatników i z broni maszynowej domniemane pozycje koło drogi, z których talibowie ich czasem obserwują. Takie strzelanie jest bardzo niebezpieczne dlatego, że tam po prostu żyją ludzie i pocisk z granatnika może zabić wszystkich w promieniu 20 metrów - podkreślił gen. Petelicki.