- Jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Nasz samochód zatrząsł się tak, że odczułam ten wybuch całym ciałem. Najpierw myśleliśmy, że to jakieś efekty specjalne, że kręcą film. Kiedy usłyszeliśmy, że był to zamach, byliśmy przerażeni - powiedziała. W piątek w Dniepropietrowsku na wschodniej Ukrainie doszło do serii czterech wybuchów, w wyniku których rannych zostało 29 osób. W atakach, których sprawcy są na razie nieznani, ucierpiało 10 uczniów miejscowego technikum. Gregorowicz występuje w polsko-ukraińskiej grupie muzycznej DagaDana. Wraz dwójką członków tego zespołu udzielała w piątek wywiadu jednej z dniepropietrowskich stacji telewizyjnych. Opowiadała tam o trwającej obecnie ukraińskiej trasie koncertowej jej formacji. Po wyjściu ze studia członkowie DagaDany wsiedli do samochodu, po czym utknęli w korku. Podmuch wybuchu odczuli, stojąc w szeregu innych samochodów w centrum miasta. Polka sądzi, że była to druga eksplozja, która nastąpiła w okolicach kina "Rodina" i technikum budowlanego. Właśnie tam znajdował się wówczas jej samochód. - Zapytaliśmy stojącego przy ulicy milicjanta, co się stało. Całkiem spokojnie odpowiedział, że pewnie doszło do wybuchu gazu. O tym, że był to zamach, dowiedzieliśmy się po telefonie od znajomych z Polski. Sądzę, że milicja nie informowała o tym, co się stało, by uniknąć paniki. Nie działały też telefony, nie mogłam powiedzieć rodzinie, że wszystko ze mną w porządku - powiedziała Gregorowicz. - To był strach. Nigdy nie pomyślałabym, że do czegoś takiego może dojść na Ukrainie. Nie zważając na to, co się tutaj dzieje, zawsze czułam się tu bezpiecznie - dodała ukraińska współpracowniczka muzyczna Polki, Dana Winnicka. Jak poinformowała w piątek ambasada RP w Kijowie, wśród poszkodowanych w następstwie serii eksplozji w Dniepropietrowsku nie ma Polaków. Polska dyplomacja przekazała, że obecnie w obwodzie dniepropietrowskim zarejestrowanych jest 60 obywateli RP, którzy mieszkają tu na stałe bądź przebywają tymczasowo. Czytaj więcej o wybuchach w Dniepropietrowsku