Dodał, że wczoraj z powodu mgły, na lotnisku doszło do kolejnej katastrofy - zginął pilot i pasażer helikoptera. Instruktor lotów z Asturii poinformował, że w poniedziałek warunki pogodowe były tak złe, że przez cały dzień z aeroklubu, w którym pracuje, nie odleciał żaden samolot. Wyjaśnił, że lotnisko w San Sebastian, z którego wystartowały polskie awionetki, leży niemal na wysokości morza, w Asturii na wysokości 200 metrów - tej samej, na której w dniu katastrofy wisiały chmury. Jego zdaniem, polscy piloci nie byli przygotowani na taką różnicę wysokości ani na brak widoczności, która nie przekraczała stu metrów. Od strony, z której lecieli, nie widać świateł przeciwmgielnych. "Powinni podejść do lądowania pod wiatr, a podchodzili z wiatrem" - wyjaśniał Polskiemu Radiu Toni Diaz. Wyraził też przypuszczenie, że Polakom zabrakło paliwa, bo żadna z maszyn nie zapaliła się po uderzeniu w ziemię. Ewa Wysocka, Barcelona