Internetowy serwis powołuje się na eksperta do spraw zorganizowanej przestępczości pracującego dla unijnych instytucji. Europejscy najemnicy są głównie specjalistami od taktyki, ciężkiej broni i śmigłowców. Inkasują po kilka tysięcy dolarów dziennie. Większość z wynajętych żołnierzy pochodzi z Białorusi, Serbii oraz Ukrainy. Zdaniem euobserver.com, Kadafi zatrudnia także "znaczną liczbę polskich ekspertów od śmigłowców". Po stronie reżimu walczą też żołnierze z innych krajów UE: Belgii, Wielkiej Brytanii, Francji oraz Grecji. Jednak większość walczących po stronie Kadafiego najemników pochodzi z krajów Afryki: Republiki Środkowoafrykańskiej, Czadu, Mali, Nigru i Somalii. Libijscy powstańcy mówią też o Algierczykach i Syryjczykach. Grek Michel Koutouzis jest szefem Lotophages Consulting, firmy zajmującej się sprawami bezpieczeństwa na zlecenie instytucji UE, ONZ oraz francuskiego rządu. Jego zdaniem, Kadafi nie ufa Libijczykom i dlatego zatrudnia najemników. Urzędnicy z UE i NATO, na których powołuje się euobserver.com, twierdzą, że nie widzieli żadnych wewnętrznych raportów o najemnikach z Europy walczących w Libii. Wskazują jednak na doniesienia "Washington Post". Amerykański dziennik napisał dwa tygodnie temu o kolumbijskich kobietach-snajperach walczących w Misracie. "Strzelały, by zabić" - mówili rebelianci. Euobserver cytuje też innych ekspertów, którzy wątpią w informacje o wynajętych żołnierzach z Europy. Peter Bouckaert z organizacji Human Rights Watch powołuje się na informacje od najemników z Republiki Południowej Afryki. Nie słyszeli oni o najemnikach z Europy, RPA czy Zimbabwe. "Te grupy mają ze sobą kontakt, więc wiedzieliby, gdyby te informacje były prawdziwe" - zaznacza Bouckaert.