Dziś na warszawskiej Politechnice odbyła się konferencja dotycząca wykorzystania nauki w zarządzaniu kryzysowym. Eksperci omawiali m.in. zagrożenia epidemiczne - w tym także wirusem nowej grypy A/H1N1. - Cały czas monitorujemy sytuację, także wszystkie zgony z powodów grypopochodnych. Musimy jednak pamiętać, że pod tym względem sytuacja tegoroczna nie różni się od tego, z czym mieliśmy do czynienia rok temu - powiedział dziennikarzom Guła. - Mieliśmy o tyle lepszą sytuację, że Polska została dotknięta tym problem później. Ale wzrost zachorowalności musi potrwać kilka tygodni - dodał szef RCB. Jak wyjaśnił, dotychczas w przypadku grypy sezonowej model był taki, że po nagłym wzroście liczby zachorowań - jesienią - następowała stabilizacja sytuacji, a później - gdy robiło się zimno - dwa miesiące spokoju i kolejny wzrost po odwilży. - W tym przypadku jest inaczej. Doświadczenia m.in. Ukrainy i państw zachodnich pokazują, że po nagłym wzroście zachorowalności następuje gwałtowny spadek. W Polsce taki wzrost prawdopodobnie potrwa jeszcze ok. 2 tygodni - zaznaczył. Prof. Tadeusz Wijaszek, dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, powiedział natomiast, że z badań wynika, iż nowej grypy raczej nie powinny obawiać się osoby, które wcześniej chorowały na grypę Hongkong lub rosyjską (występowały one w latach 1957, 1958). - Generalnie nowa grypa jest tak naprawdę zagrożeniem dla osób, które są alergikami, mają astmę czy problemy z układem krążenia - dodał. Poinformował również, że specjaliści z laboratorium w Puławach przygotowują się teraz do walki z innym wirusem - tzw. Wirusem Zachodniego Nilu, który może zagrozić Polakom latem. - Jest on prawie w 100 proc. śmiertelny dla człowieka. Objawy są podobne jak w przypadku grypy - wysoka gorączka, nudności, bóle głowy i bóle mięśni. Z tym wirusem trudno walczyć, ponieważ przenoszą go komary, ale jest już szczepionka. Niestety jeszcze nie tak skuteczna, jakbyśmy chcieli - dodał. Polscy naukowcy na razie szukają śladów obecności wirusa w naszym kraju. Badane są ptaki i konie, które na tę odmianę są szczególnie wrażliwe. - Wirus ten po raz pierwszy pojawił się w Afryce w latach 50., później pojawił się w Europie - we Francji i Włoszech, a następnie w Stanach Zjednoczonych - zaznaczył. Jak dodał, prawdopodobieństwo, że trafi również do Polski, jest duże. W całej Polsce obecność wirusa A/H1N1 potwierdzono u ok. 750 osób. Według danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego z czwartku, zmarło 16 osób. W piątek w Suwałkach zmarła kolejna osoba. Czytaj też: Śledztwo ws. śmierci po szczepionce przeciw A/H1N1