Wszystko zostało zawiezione do jednej z parafii na Far Rockaway, gdzie pracują polscy księża. Far Rockaway to położona tuż nad oceanem jedna z dzielnic Nowego Jorku. To właśnie miejsce jest jednym z najmocniej dotkniętych przez huragan. Mimo że od przejścia Sandy minęły ponad dwa tygodnie, w większość domów ludzie dopiero od niedawna mają prąd i ciepłą wodę. Jak mówi Polskiemu Radiu pracujący w parafii świętej Róży z Limy ksiądz Władysław Kubrak, ci, którzy stracili cały dobytek, przez wiele dni nie uświadamiali sobie, co się stało. - Przychodzili ludzie w amoku, byli bez kontaktu. Teraz zaczynają się budzić i zastanawiać, czy to był film. Ale smutna prawda jest taka, że to jest fakt - mówi duchowny. Od nowojorskiej Polonii ksiądz Władysław otrzymał kilkanaście worków z najpotrzebniejszymi rzeczami dla poszkodowanych ze swojej parafii. - Bardzo dużo odzieży, buty, także gumowe, koce, ręczniki - wymienia Wojciech Maślanka z nowojorskiego "Nowego Dziennika". To właśnie ta polonijna gazeta zorganizowała w ubiegłym tygodniu zbiórkę dla poszkodowanych. Wcześniej zebrane przez nią dary trafiły do New Jersey. Gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo zapowiedział, że wystąpi do władz federalnych Stanów Zjednoczonych o 30 miliardów dolarów na usuwanie skutków huraganu Sandy. Szacuje się, że straty po przejściu huraganu w stanie Nowy Jork wynoszą co najmniej 33 miliardy dolarów.