- Rosja to nie drugie wydanie Związku Radzieckiego. W naszym społeczeństwie występują różne punkty widzenia na różne problemy międzynarodowe. Prezydent Rosji - to prezydent wszystkich Rosjan, w tym tych, którzy nie bez podstaw są zaniepokojeni rozmieszczeniem systemów rakietowych u naszych granic - oświadczył Margiełow, którego cytuje agencja Interfax. W podobnym duchu wypowiedział się przewodniczący Rady Federacji Siergiej Mironow. Jego zdaniem, przemówienie Putina było "apelem o powstrzymanie wspólnymi siłami negatywnych procesów we współczesnym świecie". Według niego, prezydent podkreślił jednocześnie, że "Rosja nie pozwoli, aby rozmawiano z nią z pozycji dyktatu". - Jesteśmy świadkami tego, jak polityczny egoizm i wygórowane ambicje, a także niechęć do uznania słusznych i naturalnych praw innych krajów, faktycznie prowadzą świat w ślepą uliczkę - powiedział Mironow. - Prezydent Rosji po raz pierwszy skonstatował, że jednobiegunowy model świata jest nie do przyjęcia - dodał. W opinii szefa rosyjskiego senatu, "Putin absolutnie słusznie podjął temat amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej, który coraz bliżej i bliżej podchodzi do granic Rosji". - Prezydent zauważył, że Rosja ma wystarczającą odpowiedź na ten wojskowo- polityczny projekt, za pomocą którego USA wyraźnie chcą odnieść jednostronne korzyści w tej sferze - wskazał Mironow. Z kolei doradca Putina ds. polityki zagranicznej Siergiej Prichodźko nie zgodził się z oceną, że wystąpienie prezydenta było konfrontacyjne. - W przemówieniu prezydenta nie było konfrontacyjnego ducha. Wprost przeciwnie - Władimir Putin wykorzystał nieformalny charakter konferencji, a także partnerskie relacje z Unią Europejską, w tym z Niemcami oraz Stanami Zjednoczonymi, aby dać maksymalnie szczerą ocenę obecnej sytuacji na arenie międzynarodowej - oznajmił Prichodźko. Jego zdaniem, prezydentowi chodziło o zasygnalizowanie zagrożeń, wobec których stoi wspólnota światowa, i zademonstrowanie zaniepokojenia strony rosyjskiej z tego powodu. Natomiast kremlowski politolog Gleb Pawłowski ocenił, że wystąpienie Putina w Monachium było "przemówieniem lidera". - Dowodzi ono, że Rosja dojrzała to tego, aby mówić swoje "tak" lub "nie" w świecie" - powiedział. Także według Pawłowskiego, wystąpienie gospodarza Kremla nie było konfrontacyjne. - Była to próba wezwania choćby do minimalnej odpowiedzialności i solidarności wobec zmieniającego się świata - uznał politolog. Putin w Monachium ostro skrytykował USA za dążenie do dominacji w świecie, łamanie prawa międzynarodowego i prowokowanie nowej rundy zbrojeń. Zaatakował również NATO za rozszerzenie struktur wojskowych na obszary graniczące z Rosją. Wystąpienie rosyjskiego prezydenta zostało w świecie przyjęte bardzo krytycznie.