"Sądzę, że jest to nieporozumienie" - uważa politolog Kestutis Girnius cytowany w środę przez dziennik "Lietuvos Rytas". Zdaniem Girniusa "należy rozmawiać nawet z wrogiem, a co dopiero z sojusznikiem". Odnotowuje on, że odmowa prezydent może pogłębić wizerunek Litwy jako "partnera kapryśnego". W ocenie politologa Ramunasa Vilpiszauskasa "decyzja prezydent Grybauskaite nie jest zrozumiała i nie wygląda na uzasadnioną". Na łamach dziennika "Lietuvos Rytas" wyraża on opinię, że "w ten sposób Litwa nie przyczynia się do rozwoju konstruktywnych stosunków dwustronnych". Również zdaniem zastępcy przewodniczącego sejmowego komitetu spraw zagranicznych Justinasa Karosasa, "taki krok prezydent nie służy zbliżeniu" Litwy i Polski. W dzienniku "Lietuvos Żinios" Karosas przypomina, że "obecne stosunki litewsko-polskie nie są idealne" i dlatego "przy każdej okazji należy rozmawiać, poruszać problemy, dyskutować". Decyzji Grybauskaite broni wiceprzewodniczący litewskiego parlamentu Czeslovas Jurszenas. W środowym wywiadzie dla rozgłośni Żiniu Radijas Jurszenas powiedział, że w ten sposób prezydent "po prostu pokazała charakter". - Czasem mamy dość tego, że włażą nam na głowę, trzeba coś robić. Chcę przypomnieć, że nie kto inny, tylko ich (polski) minister spraw zagranicznych powiedział, że nie pojedzie na Litwę, dopóki pewne rzeczy nie zostaną zrobione. Jest to szantaż - powiedział Jurszenas. Z inicjatywy prezydenta Komorowskiego 17 kwietnia w Warszawie ma się odbyć spotkanie przywódców Polski i państw bałtyckich na temat wspólnego stanowiska na zbliżający się szczyt NATO. Prezydenci Łotwy i Estonii przyjęli zaproszenie. Prezydent Litwy odmówiła. Swą decyzję Grybauskaite uzasadniła tym, że "kwestie związane z przygotowanie do szczytu NATO zostały już omówione z prezydentem Polski, również z prezydentem Łotwy".