O makabrycznej zbrodni w Reichenau, w grudniu 2013 roku, pisała cała niemiecka prasa. Dwóch mężczyzn: policjant z Saksonii i 59-letni przedsiębiorca z Dolnej Saksonii, z pochodzenia Polak, poznaje się na portalu internetowym dla kanibali i umawia na spotkanie. Jego efekt: Polak, ofiara, który od młodych lat marzył o tym, żeby go poćwiartowano i zjedzono, nie żyje, a jego zwłoki policja znajduje zakopane w ogródku. Do czynu przyznaje się policjant z Drezna, w którego domu letniskowym odbyło się spotkanie. Policja odtworzyła film wideo Obecnie adwokat policjanta złożył protest przeciwko aresztowaniu jego klienta. Jak informuje tygodnik "Spiegel", mecenas Endrik Wilhelm wychodzi z założenia, że ofiara sama się udusiła sznurem. Opiera się on przy tym na nagraniu wideo, które pojawiło się w trakcie śledztwa. Spotkanie ofiary ze sprawcą było filmowane przez sprawcę, po czym zostało skasowane. Specjalistom z policji udało się jednak odtworzyć to nagranie. - Widziałem to wideo - powiedział mecenas Wilhelm. Prokuratura w Hanowerze, prowadząca dochodzenie, nie ustosunkowała się do tych informacji. - Na temat toczącego się śledztwa nie udzielamy żadnych informacji - powiedział w niedzielę (19.01) rzecznik prokuratury, zaznaczając, że nie ma jeszcze ekspertyzy po obdukcji zwłok. Inny ciężar gatunkowy czynu Tuż po aresztowaniu policjant z Saksonii, który pracował jako grafolog w Krajowym Urzędzie Kryminalnym w Dreźnie, powiedział, że w listopadzie ubiegłego roku zabił ofiarę na jej wyraźne życzenie, poćwiartował jej zwłoki i zakopał w ogródku. Są jednak poszlaki wskazujące, że podczas pierwszych przesłuchań sprawcy, pod nieobecność adwokata, policja wywierała na niego presję, powiedział mecenas Wilhelm. W trakcie przesłuchania policjant powiedział, że ofiara zmarła wskutek ciosów nożem w szyję. - To, co powiedział podczas przesłuchania przez policję od początku do końca jest bzdurą - powiedział Endrik Wilhelm. Nie ma wątpliwości co do tego, że jego klient usunął zwłoki; takie było zresztą życzenie ofiary. Jeżeli okazałoby się, że ofiara nie żyła, zanim ją poćwiartowano, czynem, za który odpowiadałby saksoński policjant byłoby zbezczeszczenie zwłok, a nie zabójstwo. Za zabójstwo grozi kara dożywocia, za zbezczeszczenie zwłok trzy lata więzienia. Po odkryciu zbrodni policja przez kilka dni przekopywała parcelę koło domu, gdzie doszło do spotkania obydwu mężczyzn. Budynek, dawny dom wypoczynkowy z czasów NRD, użytkowany był jako pensjonat i miejsce zebrań publicznych okolicznych mieszkańców. Małgorzata Matzke/ red.odp.: Iwona D. Metzner