Dziś, w centrum Brukseli, w pobliżu giełdy, gdzie mieszkańcy po zamachach oddawali hołd zabitym, próbowano zorganizować protest przeciwko rasizmowi. Uniemożliwili to policjanci argumentując, że demonstracja jest nielegalna. Z kolei ulicami w dzielnicy Molenbeek rozpoczęła marsz skrajna prawica wznosząca antyislamskie i antyimigranckie hasła. Interweniowała policja, bo jej wcześniejsze apele o rozejście się zostały zignorowane. "Wysłaliśmy na ulice dodatkowe patrole policyjne. Jeśli w którymś miejscu pojawią się demonstranci, to będą natychmiast zatrzymani" - poinformował rzecznik policji Johan Berckmans. Największe siły policyjne zostały wysłane właśnie do dzielnicy Molenbeek, gdzie atmosfera była najbardziej napięta. Nad dzielnicą krążył helikopter, część ulic została zamknięta. Przy zatrzymanych osobach znaleziono niebezpieczne przedmioty i butelki z płynem zapalającym. Z najnowszych informacji wynika, że w dzielnicy Molenbeek jest już spokojnie. W dzielnicy Molenbeek były zwiększone oddziały policji, blokady i zamknięte ulice - wszystko po to, by nie dopuścić do manifestacji. Atmosfera była napięta, choć do starć policji z młodymi narodowcami nie doszło. Kilka osób zostało zatrzymanych, u jednej w samochodzie znaleziono koktajle Mołotowa i niebezpieczne przedmioty. Po południu w dzielnicy wybuchła panika, kiedy biały samochód próbował przedrzeć się przez blokadę policyjną i potrącił kobietę, a jeden z pasażerów rzucał z auta świece dymne. Kierowca bardzo szybko został zatrzymany i sytuacja została opanowana. W tym samym czasie, w innym miejscu Brukseli, w centrum, aktywiści próbowali zorganizować demonstrację przeciwko rasizmowi, ale i na ten protest nie pozwoliła policja. Kilkanaście osób zostało zatrzymanych.